Wczoraj Pan Listonosz był łaskaw przynieść mi
Nude Cameli (na winylu, zresztą moja kolekcja płyt to wyłącznie czarne krążki). Album ciepły i melancholijny, sympatyczny i nostalgiczny. Może nie wybitny, ale i tak bardzo go lubię.
A dzisiaj
Larks' Tongues in Aspic. Uwielbiam
Easy Money, zwłaszcza ten rechot pod koniec.