Leonard Cohen Old Ideas
Łukaszu, i jak podobała się tobie ta nowa płyta Cohena?
Warstwa muzyczna bez zaskoczenia..Cohen nie odkrywa tutaj nowych dźwięków, bardzo spokojna płyta, na razie 7 przesłuchań, przyzwyczajam się do niej. Warstwy tekstowej jeszcze nie analizowałem, ale wiem że tłumaczenie jest już dostępne. Myślę, że trochę żegna się z tym światem, ma świadomość swoich lat i tego co w jego życiu było ważne i próbuje przekazać te swoje mądrości słuchaczowi...
W pewnym sensie jednak odkrywa. Bluesa ("Darkness") do tej pory raczej nie śpiewał. Ciekawe jest również "Banjo". Teksty trafnie odczytałeś, jako zapis życiowej mądrości osoby dojrzałej, żegnającej się ze światem (i pogodzonej ze swoim odejściem) a jednocześnie wciąż pełnej życia, zadziorności, ale i spokoju. Album jest ciekawszy od kilku poprzednich (tych popowych z lat osiemdziesiątych, dziewiędziesiątych i, zwłaszcza, z ostatniej dekady), ale wciąż daleko mu do pierwszych czterech albumów w dyskografii Kanadyjczyka (według mnie epokowych, szczególnie "Songs Of Love And Hate"). Posunę się nawet do takiego stwierdzenia, że "Old Ideas" jest płytą przeciętną. A zdecydowanie nie zgadzam się, ze jest to powrót wielkiego Leonarda i krążek utrzymany w stylu jego najwcześniejszych nagrań. Mimo, że zabrakło na nim popu, Cohen łasi się tu do słuchacza (w nieprzyzwoity sposób go kokietując). Niby jest tu zaduma i "napuszona piosenka poetycka" - ale to wszystko w postaci łatwo strawialnej dla szerokiego słuchacza postaci. Co więcej, trudno mi nawet znaleźć na tej płycie utwór na miarę "Hallelujah" (który był ozdobą "popowej"
Various Positions). Na szczęście nie ma na niej też takich "potworków" jak "I'm Your Man", "Dance Me To The End Of Love" czy "In My Secret Life". Cały materiał jest bardzo równy. Ale też przeciętny.
Powtórzę, album jest znacznie bardziej udany i ciekawszy niż kilka poprzednich płyt Cohena. Nie ma na nim popu, i da się do niego wracać (nawet z przyjemnością). Nie jest to jednak (jak pieją recenzenci) powrót do wielkiej formy wczesnych nagrań i dowód mistrzostwa. To całkiem przyzwoite klezmerstwo.