Queensrÿche "The Warning" (1984) - u mnie od rana heavy-metal; Polset gdzieś wspominał, że prekursorem metalu progresywnego była Metallica; ja do tego grona dołączyłbym jeszcze Queensrÿche; całkiem przyjemne granie, nieco z stylu NWOBM.
Metallica Metallicą, ale jesli chodzi o ojców metalu progresywnego to ja stawiam na grupę Rush- wystarczy posłuchać takich nagrań jak Cygnus X-1 Book I: The Voyage, La Villa Strangiato czy też YYZ - poziom artystyczny tych nagrań dla grup typu Dream Theater jest w zasadzie nieosiągalny
u mnie David Coverdale/Jimmy Page - Coverdale–Page (1993) - wiem że ten album ma wielu zaprzysięgłych wrogów, mnie jednak zawsze się podobał- i nic mi to że Coverdale przez ponad godzinę udaje że jest Plantem z najlepszych lat tego ostatniego
całości slucha się wyśmienicie a kilka nagrań na długo zostaje w pamięci- na przykład takie Take Me for a Little While czy też Absolution Blues to rzeczy, no może nie na poziomie I czy II Zeppelinów ale już takiego Presence to jak najbardziej