Dzięki trzem perkusistom ma kto obsługiwać melotron 
Jak rzekł mój kuzyn - w aktualnym składzie King Crimson jest trzech perkusistów po to, by w trakcie utworu jeden walił w lewy bęben, drugi w prawy a trzeci w środkowy. 
A ja myślę, że odpowiedzią na pytanie dlaczego 3 perkusistów są obie płyty koncertowe (Live At Orpheum i Live In Toronto). Czy zawsze się to sprawdza? Moim zdaniem - nie zawsze, na przykład w "One More Red Nightmare" się nie udało dorównać jednemu Brufordowi, ale tam gdzie chodzi o wręcz "gamelanową" interakcję miedzy instrumentami perkusyjnymi, może to przynosić ciekawe rezultaty. Perkusja w "rocku" nie zawsze musi "tłuc na maksa" i może na tym polegał pomysł z trzema perkusjami, by to one "grały między sobą", tkały rytmy, tak jak niegdyś (w latach 1981-1984) robiły to gitary Frippa i Belewa.