Cytat: Jurski w 08 Czerwiec 2017, 15:12:06Cytat: Polset w 08 Czerwiec 2017, 14:28:09Cytat: Jurski w 08 Czerwiec 2017, 12:28:24,,Cytat: Polset w 08 Czerwiec 2017, 08:39:37Cytat: Rael w 03 Czerwiec 2017, 17:54:11
Jak dla mnie coś niesamowitego... Czuje sie przeniesiony w przeszłość. Płyta brzmi jak nie z tej epoki. Tak jak sie zapowiadalo więcej tu odniesień do klasycznych Floydów niż do solowego Rogera. Plyta spokojnie mogla by być w fyskografi PF gdzieś między Meddle a Animals. Znów widać, że Roger nie pomylil się mówiąc: Pink Floyd to ja.
Jedyne w sumie co sie moge czepić to, że proukcja troche za bardzo "basująca" jak na moje gusta, ale to sprawa subiektywna i zawsze mozna sobie troche skorygować (pewnie przy drugim odsłuchu to zrobie)
Z tym "Pink Floyd to Ja " To przesadził. Na albumach Davida też słychać Pink Floyd tylko od innej strony To pokazuje czemu PF był tak znakomity:siła tych dwóch facetów,tak różnych muzycznie i charakterologicznie dawała coś niepowtarzanego!
Przesadził, ale z drugiej strony trochę tak to wyglądało przez kilka ostatnich ich wspólnych lat. Większość materiału na Animals, olbrzymia większość na The Wall i praktycznie całość The Final Cut to jego kompozycje. Zresztą sama trudność z jaką się Gilmour otrząsną i jak wiele pomocy z zewnątrz potrzebował, żeby A Momentary... się ukazało pokazuje, że nie było to dalekie od prawdy. Co więcej jakość tej płyty to już nie ten kaliber. No i chociaż Division Bell już była płytą "samodzielną" (i w wielu momentach doskonałą), to jednak nie starczyło pary na więcej.
Pink Floyd to też The Peiper.. z Sydem jako liderem i chociażby dlatego Roger przesadził A to była jego twórczość bo wywarł presję na zespól. Bynajmniej nie dlatego że inni nie byli zdolni. Waters z tamtego okresu to straszny narcyz i arogant i zwykły dupek ,ale myślę że dziś zrozumiał swe błędy. Cieszmy się że tych dwóch gigantów nagrywa znakomite płyty choć nie musieli by bo kasy mają jak lodu.
Presję wywierał niewątpliwie, ale nie wiem czy inni byli zdolni. Mason wg. mnie kompozytorem nigdy nie był, Wright przeżywał przy nagrywaniu Ściany ciężkie chwile i niewiele wnosił. Gilmour jako jedyny dorzucił coś od siebie. Zresztą doskonale to widać przy okazji AMLOR. Samodzielnie Gilmour skomponował 2 utwory + 2 miniaturki. Przy całej reszcie pomagali zewnętrzni muzycy. Wright nie dorzucił nic. Zważywszy, że od wydania solowego albumu Davida minęły 3 lata, a od Wrighta 9 dość słaby to rezultat. Zresztą moim zdaniem oba te solowe wydawnictwa nie są najwyższych lotów niestety. Panowie cierpieli na wyraźną obniżkę formy, ale na szczęście później się podnieśli i udało się zamknąć rozdział PF w sposób satysfakcjonujący. A i ich solowe dokonania były znacznie ciekawsze. Choć żadne z nich nie zbliżyło się IMO poziomem do Amused To Death. Tak to widzę
Division Bell satysfakcjonujący? Nie wiem czy nie słabszy od od "momentary" (o załości zwanej "endless river" z litości nie wspomne). Na DB jest jeden wybitny utwór, jeden niezły, pare nużących średniaków i koszmarki w rodzaju Take it Back czy What Do You Want From Me.