Meurglys III (The Songwriter's Gild) (World Record, 1976) 
Nie licząc suity Plaque of Lighthouse Keepers najdłuższy utwór VDGG. Tytuł Hammill zaczerpnął z średniowiecznego eposu "Pieśń o Rolandzie", który opowiada o bitwie pod Roncevaux (tak też nazywa się ,,bitewny" utwór z płyty VDGG ,,Time Vaults" - mam nawet "teledysk" do tego utworu - "wojna").
Meurglys to miecz jednego z bohaterów tej epopei. PH z kolei nazywał tak swoje gitary. W tamtym okresie (1976) był to trzeci Meurglys. W tekście piosenki Hammill opowiada o niemożliwości porozumienia się, kontaktu z drugim człowiekiem; ze swoją gitarą się czuje najlepiej, jest ona jedynym jego przyjacielem, pomaga mu przetrwać samotność, a dzięki skomponowanym na niej piosenkom może ,,dostać kolejną porcję papierosów". Muzycznie utwór jest bardzo zróżnicowany. Po orkiestrowym, nieco patetycznym wstępie, następują fragmenty zdecydowanie rockowo-saksofonowe, przeplatane ostrym śpiewem i "szeptankami" Hammilla z ,,Meurglys'em. Końcówka (tak od 14 minuty) to...reggae (no prawie) - perkusja i organy tworzą charakterystyczny podkład pod niesamowite solówki Jaxona i Hammilla. Saksofon i gitara tworzą genialny dialog. Solówka Hammila jest ostra, nierówna, kanciasta, kłująca w uszy i mogłaby spokojnie trwać jeszcze 2 razy dłużej. Sam utwór trwa ponad 20 minut, ale na koncertach rozrastał się do prawie 30. Ach te lata 60-te...

Fonetycznie Merglys to "my church".

Nie licząc suity Plaque of Lighthouse Keepers najdłuższy utwór VDGG. Tytuł Hammill zaczerpnął z średniowiecznego eposu "Pieśń o Rolandzie", który opowiada o bitwie pod Roncevaux (tak też nazywa się ,,bitewny" utwór z płyty VDGG ,,Time Vaults" - mam nawet "teledysk" do tego utworu - "wojna").
Meurglys to miecz jednego z bohaterów tej epopei. PH z kolei nazywał tak swoje gitary. W tamtym okresie (1976) był to trzeci Meurglys. W tekście piosenki Hammill opowiada o niemożliwości porozumienia się, kontaktu z drugim człowiekiem; ze swoją gitarą się czuje najlepiej, jest ona jedynym jego przyjacielem, pomaga mu przetrwać samotność, a dzięki skomponowanym na niej piosenkom może ,,dostać kolejną porcję papierosów". Muzycznie utwór jest bardzo zróżnicowany. Po orkiestrowym, nieco patetycznym wstępie, następują fragmenty zdecydowanie rockowo-saksofonowe, przeplatane ostrym śpiewem i "szeptankami" Hammilla z ,,Meurglys'em. Końcówka (tak od 14 minuty) to...reggae (no prawie) - perkusja i organy tworzą charakterystyczny podkład pod niesamowite solówki Jaxona i Hammilla. Saksofon i gitara tworzą genialny dialog. Solówka Hammila jest ostra, nierówna, kanciasta, kłująca w uszy i mogłaby spokojnie trwać jeszcze 2 razy dłużej. Sam utwór trwa ponad 20 minut, ale na koncertach rozrastał się do prawie 30. Ach te lata 60-te...



Fonetycznie Merglys to "my church".