Aktualności:

vdgg.art.pl - całkiem niezła polska strona o VdGG i PH

Menu główne
Menu

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Pokaż wiadomości Menu

Wiadomości - mahavishnu

#61
Peter Hammill - ,,And close as this' (1986) - badzo zaskakujący album zważywszy na to , co artysta robił w pierwszej połowie lat 80-tych. Zaskakujący także w szerszym kontekście , gdy przypomnimy sobie jaka była wówczas muzyka. Subtelność rzadko spotykana w tamtych latach , gdy dzwięk perkusji przypominał młot pneumatyczny. Znakomite kompozycje wykonane z pasją i żarem. Prawdziwe ukojenie.
9/10
#62
Jethro Tull - Broadsword and the beast'' - (1982) -  ciężko się tego albumu słucha momentami , słychać , że zespół jeszcze nie stracił zupełnie weny twórczej , jest tu trochę ciekawych pomysłów. Bardzo brakuje mi na tym albumie Eddiego Jobsona , który na płycie ,,A'' czarował swoimi keyboardami i elektrycznymi skrzypcami. Peter John Vetesse , jego zmiennik , owszem dobry rzemieślnik , ale problem w tym , że nie ma swojego stylu  i brzmi dość bezpłciowo , a przeciez ten album jest mocno zelektryfikowany. I tak najgorsze miało dopiero nadejść za dwa lata...
  6/10
#63
Cytat: Jurski w 27 Lipiec 2011, 12:50:46
Ja dorzuciłbym jeszcze "Wyjęty spod prawa Josey Wales". A z filmów nie będących westernami "Gran Torino"

,,Wyjęty spod prawa Josey Wales'' to film , który za arcydzieło uważał nawet sam Orson Welles , stwierdzając , że jest on wzorcowy jeżeli chodzi o reżyserię i filmową narrację.
#64
Cat Stevens  -  ,,Foreigner'' (1973) -  ten album to przede wszystkim piękna 18-minutowa suita , która wypełniła pierwszą stronę płyty analogowej. Jedyny taki długi , rozbudowany utwór w dorobku Stevensa. Na drugiej stronie trochę mniej ciekawie ale to i tak chyba ostatni jego album warty zapamiętania.
8/10
#65
Corte Dei Miracoli - ,,Corte Dei Miracoli'' (1976) - trzeci raz podszedłem do tej płyty i ponownie bez zachwytu. Na szczęscie w Italii w latach 70-tych znakomitych płyt powstalo sporo. Ten zespół to jeszcze jedna odpowiedz na sukcesy Yes , Genesis i innych . Zabrakło jednak nie tylko własnego stylu ale także i pomysłów.
4,5/10
#66
Cytat: Sebastian Winter w 27 Lipiec 2011, 10:23:11
Bowie i Low- najwieksze arcydzieło nowej fali- plyta bezbłędna a jej druga strona   do dziś poraza klimatem dekadencji Berlina przedzielonego murem- szczegolnie Warszawa robi wielkie wrazenie- piszac ta kompozycje Bowie inspirował sie plytą ktorą w naszej stolicy kupił czyli pieśniami zespołu Mazowsze- wyszlo mu z tego wielkie dzieło a i pozostale piosenki z Low nie są gorsze- chociażby mroczne Breaking glass czy pozornie wyzbyte z emocji Be my wife- 10/10

Faktycznie to niezwykła płyta. Wcześniej nie znosiłem Bowiego , który kojarzył mi sie z hitami z lat 80-tych , a ten album to było objawienie. Kolejne części trylogii nie byłu już tak mocne chociaż druga strona ,,Heroes'' jest świetna , a i na pierwszej tytułowy kawałek także jest doskonały. W latach 90-tych Bowie przeżywał drugą mlodość  , takie płyty jak ,,Outside'' czy ,,Earthling'' to jedne z ważnych pozycji tej dekady. Zawsze gdy Bowie wspólpracował z Brianem Eno działy się ciekawe rzeczy (trylogia 1977-1979 , ,,Outside'').
#67
Cytat: Sebastian Winter w 27 Lipiec 2011, 10:25:50
Cytat: kpt. Nemo w 27 Lipiec 2011, 00:46:59
A ja dzisiaj zacząłem Eastwoodowy maraton i obejrzałem "Brudnego Harry'ego". Kto jak kto, ale Clint to najlepszy małomówny twardziel w Hollywood ;)


szcsególnie fajny jest w klasycznych westernach Serio Leone no  i w swoim najlepszym filmie czyli The Unforgiven
Obok tych filmów nakręconych z Sergio Leone (1965-1966) szczególnie wyróżniłbym film Dona Siegel'a  The beguiled (,,Oszukany'') z 1971 roku. Eastwood gra tam rannego żołnierza w czasie wojny secesyjnej , który trafia do domu , w którym przebywaja same kobiety i dziewczęta z Południa. Świetne połączenie dramatu psychologicznego i thrillera. Zostaje na długo w pamięci. Jeden z najambitiejszych filmów Clinta.
#68

This Was   3,5/10
Stand Up  7,5/10
Benefit   7,10
Aqualung   8/10
Thick as a Brick  10/10
A Passion Play  9/10
War Child  7/10
Minstrel in the Gallery  8/10
Too Old to Rock 'n' Roll: Too Young to Die  7,5/10
Songs from the Wood  10/10
Heavy Horses  9/10
Stormwatch  8/10
A  8/10
The Broadsword and The Beast  6/10
Under Wraps  3/10
Crest of a Knave  8/10
Rock Island  6,5/10
Catfish Rising  5/10
Roots to Branches  5,5/10
J-Tull Dot Com  5/10
#69
Cytat: Sebastian Winter w 26 Lipiec 2011, 23:30:40
Hackett i Voyage of the acolytee- piękna i moim zdaniem najlepsza solowa plyta tego muzyka- udało mu sie na niej połaczyc basniowy klimat nagran swojego owczas macierzystego zespolu z dojrzałoscią kompozytorską - zawsze slucham tego wydawnictwa pozno w nocy bo tylko wtedy ta muzyka brzmi własciwie- moja ocena 10/10

Podpisuję się pod tym dwoma rękami , choć na ,,Spectral mornings'' zbliżył się do tego poziomu. Temu albumowi brakowalo jednak trochę spoistości , ponadto byl nieco nierówny , debiutancki był praktycznie bezbłędny. Moim zdaniem to jeden z trzech najlepszych albumów solowych , jakie nagrali wszyscy muzycy wywodzący się z Genesis.
#70
Ankiety różne / Odp: UK- ulubiona plyta
26 Lipiec 2011, 23:31:30
Wybór piekielnie trudny gdyż obydwie płyty są wyborne. No i praktycznie na tym zespole kończy sie właściwy rock progresywny. To co było potem to już zupełnie inna bajka , nie specjalnie progresywna (jezeli poważnie traktujemy ten przymiotnik). Pierwszy album jest na pewo bardziej wyrównany , bardziej spoisty. Nie ma na nim żadnych większych kompromisów. ,,Danger money'' to jednak już jakby pierwszy krok w kierunku szerszego grona słuchaczy (,,Nothing to lose'' , ,,Rendez-vous 6.02''). Jednak to tutaj jest dzieło genialne , prawdziwe opus magnum zespołu ,  esencja rocka progresywnego - ,,Carrying no cross''. Szkoda , że zespół się rozpadl w 1980 roku , no cóż , Wetton miał już wtedy nieco inne spojrzenie na muzykę niż Jobson , który chciał kontynuować linię progresywnego grania, natomiast co ,,kreciło'' wówczas Wettona pokazał najpierw jego album solowy ,,Caught in the crossfire'' (1980) - niezbyt udany , wypełniony banalnymi piosenkami , bez większego polotu , choć ,,Cold is the night '' z tej płyty to cudeńko''. Wszystko to zmierzało w kierunku tego , co w 1982 roku objawiło się światu jako Asia. Nie głosuję , która lepsza , choć oceniłbym tak :

,,UK'' - 10/10
,,Danger money'' -  9,5/10
#71
Jethro Tull - ,,Songs from the wood'' (1977) - po traumatycznej ,,lekturze'' albumu Mike'a Rutherforda musiałem zaserwować sobie coś na pocieszenie. Wypadło na ,,Pieśni z lasu'', które sprawdzają się przy każdej okazji. Wyjątkowo piękne połączenie prostoty z wyrafinowaniem , fantazji z finezją , album skrzy się pięknymi barwami, obfituje w wiele ciekawych pomysłów muzycznych , praktycznie bez jakichkolwiek słabych momentów. Fascynujące połączenie brzmień akustycznych i elektronicznych. Trudno cokolwiek wyróżnić , niemal same perełki.
10/10
#72
Mike Rutherford - ,,Acting very strange'' (1982) -  koszmarny album , ,,okraszony'' koszmarnym wokalem Mike'a. Przykry przykład zagubienia niektórych artystów w latach 80-tych. A przecież jego pierwszy solowy album ,, A Smallcreep's day'' był naprawdę udany.
1/10
#73
Cytat: Polset w 26 Lipiec 2011, 03:40:35
Cytat: mahavishnu w 25 Lipiec 2011, 23:20:56
Cytat: Sebastian Winter w 25 Lipiec 2011, 13:51:17
Cytat: ceizurac w 25 Lipiec 2011, 13:36:32
Cytat: Sebastian Winter w 25 Lipiec 2011, 13:29:08
Cytat: ceizurac w 25 Lipiec 2011, 13:04:36
VDGG Live at Metropolis Studios 18.12.2010
jak sie oglada? fajne?

Dobre, dobre. Ale brak mi "Goga", "In the Black Room" i "Meurglys III". No i forma zespołu (czytaj forma instrumentalna i czasem wokalna Hammilla) czasem poniżej oczekiwań. Jasnym punktem są dla mnie "Bunsho", "Interference Patterns" i "Over the Hill/(We are) Not here".



co znowu tekstów zapomniał??? a instrumentalnie juz od kilku lat nie jest najlepiej- mysle ze powoli bedą rezygnowac z trudniejszych kompozycji takich jak Meurglys - nie te czasy

To wszystko pokazuje chyba jednak , że panowie powini reaktywować zespol nieco szybciej. Ostatnio przypomiałem sobie album ,,Roaring forties'' i jest on w swoim duchu mocno ,,vandergraafowy''. Wtedy muzycy byliby w znacznie lepszej formie fizycznej , myślę także , że potencjał artystyczny i obszary kreatywnego działania byłyby wówczas także nieco szersze.  Obecnie , gdy te ,,baterie'' są już mocno rozładowane ciężko o rzeczy dużego kalibru. Ale to tylko takie gdybania , podobnie jak spekulacje , jaki byłby ten album VdGG np. w 1973 roku , gdyby nie doszło do rozpadu.

Nie uważam by album ,,Roaring forties" był ,,vandergraafowy''. Tylko pewien fragment suity " A Headlong Stretch" taki jest. Utwory takie jak  "Sharply Unclear" czy "Your Tall Ship" nic z VdGG wspolnego nie maja. Już bardzie Now Lover z albumu "Skin" (jego dynamiczna część) pozala sobie wybrazić VdGG w latach 80-tych. Ja jeżeli chodzi o lata 90 te to album koncertowy Union Chapel

Oczywiście , że nie cały , ale ja zarówno wtedy w 1994 roku jak i teraz gdy słucham suity ,,A headlong stretch'' wyobrażam sobie , co by było , gdyby ten zespól istniał wówczas w latach 90-tych. A możliwe , że brzmiałby właśnie tak. Na płytach PH  z lat 80-tych bardzo mi brakowało tych wątków i reminiscencji ,,vandergraafowych'' , dlatego płyta ,,Roaring forties '' byla miłym zaskoczeniem. Cieszył także powrót do utwórow bardziej rozbudowanych , które dobrze się kojarzyły (pierwszy od czasow ,,Flight''). Zresztą , gdy Tomek Beksiński prezentował ,,Roaring forties'' w 1994 roku także mówił o tym , że ta płyta to niejako próba  nawiązania do przeszłości wiadomego zespołu.
#74

1. The colour of spring  9/10
2. Spirit of Eden  8/10
3. It's my life  7/10
4. The party's over  5,5/10
5. Laughing stock  5/10
#75

1. Octopus  9,5/10
2. Free friends  9/10
3. Free hand  9/10
4. The power and the glory  8,5/10
5. In a glass house  8/10
6. Interview  7,5/10
7. Gentle Giant  7,5/10
8. Acquiring the taste  7,5/10
9. Missing piece  5/10
10. Giant for a day  5/10
11. Civilian  5/10