The Velvet Underground - White Light/White Heat (1968) - drugi i moim zdaniem najlepszy album VU- już na słynnym debiucie w muzyce zespołu pojawiły się elementy gitarowego brudu i rockowej awangardy, jednak dopiero tutaj Lou Reed i jego koledzy poszli na całość- słuchając tych nagrań aż trudno uwierzyć że powstały one w 1968 roku: dostajemy mocną i amfetaminową kompozycję tytułową, przerażający i ociekający czarnym humorem The Gift, poruszający Lady Godiva's Operation, króciutki, nieco spokojniejszy Here She Comes Now, mroczny, niemal punkowy I Heard Her Call My Name i na sam koniec magnum opus tej płyty, czyli prawie 18 minutową, rozimprowizowaną kompozycję Sister Ray- gdzie jakimś cudem pojawiają się gatunki rocka które w 1968 roku właściwie jeszcze nie istniały: noise, punk, garage rock i shoe-gazing. Niesamowita i wstrząsająca jest ta płyta- rzecz absolutnie obowiązkowa dla fanów dobrej muzyki- bezwzględnie polecam
Ps: i tylko szkoda że pozniej muzycy już nieco spuścili z tonu; ich następny album The Velvet Underground (1969) jest o wiele bardziej tradycyjny, a kolejny czyli Loaded (1970) to już właściwie zapowiedz solowego Reeda- o ostatnim czyli Squeeze przez grzeczność nie wspominam bo to żaden Velvet Underground