This is showbiz, kojarzą mi się czasy ryczącej czterdziestki i noise...reboot to kolejne plamy dźwiękowe, dysonanse, zabawy realizotara płyty gałkami, zresetuj się i zacznij od nowa Peter, zresetuj się i policz do dziesięciu...black ice czyli temat na czasie bo gołoledź u nas była całkiem niedawno, muzycznie nie porwało mnie to chociaż ślisko na gryfie gitary się robi do połowy utworu, a dalej znowu wstawki ala Radiohead. The kid to chyba bardziej lucasa pomysł, jest gitarowo, szybko, niespokojnie, ale za to wielogłosowe zaśpiewy hammilla plasują ten utwór nawet całkiem wysoko. Glass czy panowie mieli pomysł na ten utwór, czy tylko wypełnia przestrzeń na płycie nie wiem, jest nijako, znowu Radioheadowo czasami ale chyba to przerost formy nad treścią. 2views znowu kilka plam i śpiew hammilla. Means to an end to kolejna skojarzenie z atmosferą ryczącej czterdziestki z dodatkiem gitary lucasa, ale utwór jest króciutki więc zanim się rozwinie zdąży się skończyć. Ostatnie slippery slope rozwinięcie tekstu z gołoledzi, to instrumentalny new age, ambient z plumkaniem gitarowym. Jeśli chcecie pospać to można sobie puścić ten utwór w pętle.
Reasumując płyta winylowa zawiera kwintesencję tego albumu, kompaktowa rozwinięta jest o pomysły wypełniacze. Nie powiem że jest to zła płyta, jest ciut inna.