Michale, Twój "eksperyment" jest jeszcze ciekawszy, bo wymaga twórczego zaprzęgnięcia wyobraźni, by połczyć w niej style już istniejące. Mój jest o tyle prosty, że odnosi się do nagranych utworów, przez pełen, "klasyczny" skład VdGG (Hammill - Banton - Jackson - Evans), czasem rozszerzany o Nica Pottera (sesje "Chameleon") lub Randy'ego Californię (sesja "Red Shift"), tyle że umieszczonych na solowych plytach Hammilla.
Przyjmijmy, że w obrebie jego poczynań solowych w tym czasie istniała "frakcja" nagrań zespołowych - coś na kształt VdGG w formie przetrwalnikowej. Wiem, że Hammill wielokrotnie pisał, iż kompozycje przygotowane przed zawieszeniem działalności w sierpniu 1972 roku, na jego solowych płytach nabrały innego kształtu, niż gdyby zostały nagrane przez VdGG, bo na swoich solowych albumach to on arbitralnie podejmował wszystkie decyzje (za komentarzami PH do płyt "Chameleon..." oraz "The Silent Corner..."). Ale możemy się zgodzić, że ich finalne wersje doskonale wpasowują się w styl grupy.
Dlatego zestawiam je razem i zastanawiam się jak by miał wyglądać taki album Van der Graafa wydany, dajmy na to, w grudniu 1973 roku.
A zdanie Sebastiana: "choć kto wie czy później nagrali by kiedykolwiek serduszka" odczytuję jednak, w taki sposób, że mamy tu do czynienia z pomyloną chronologią zdarzeń.
Na koniec: A może do obecnego tria powinien dołączyć Nic "Mozart" Potter?