1. Pilgrims - 9 p.
2. Still Life - 10 p.
3. La Rossa - 8 p.
4. My Room - 10 p.
5. Childlike Faith in Childhood's End - 9 p.
- Pilgrims. Tam śpiewa anioł - tak pomyślałem jak przesłuchałem pierwszy raz ten utwór.
- Nie dam premii dla Still Life, wiem, okrutny jestem... wyręczyliście mnie
- Kiedyś w La Rossa denerwował mnie Hammill i jego małpka

. W ogóle ten klimat w tym kawałku jest szalony.
- My Room kontrastuje... tekst i muzyka... Peter wypowiada słowa w sumie dość spokojnie jak na ich znaczenie, co zawsze mnie dziwiło. Dla mnie wersje live przebijają studyjną właśnie ze względu za lepszy wokal.
- Do Childlike zawsze miałem słabość. Może ten leciutki optymizm? Albo Kraków?

Wg mnie po 'He to He" i Pawn Hearts najlepszy album Generatora. Jeśli nie jest najlepsza, to na pewno najbardziej dojrzała. I właściwie jakoś pogodny ten album (o zgrozo!). Jak przy innych zbiera mi się na głębokie przemyślenia i włączam sobie je w nie najlepszych chwilach, jak tu Still Life działa inaczej, chce się bardziej żyć po wysłuchaniu tej płyty.