Moje głosy padły na:
The Silent Corner and the Empty Stage, In Camera oraz Over.
Cichy kącik jest genialny muzycznie, był to pierwszy album pH jaki usłyszałem i właśnie muzyka i sam wokal zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dopiero później, gdy się zagłębiłem - teksty. Zawsze gdy odpalam tę płytę i słyszę gitarę akustyczną w "Modern" i słowa "Jericho's strange, throbbing with life at its heart" myślę sobie mniej więcej coś w stylu, "no dobra, zaczyna się, zobacz czy nikogo nie ma w pobliżu, kto zakłóci Ci słuchanie, zgaś światło i usiądź". Coś niesamowitego, co trwa dalej...
Nie będę się rozwodził na temat tego albumu, zwyczajnie jest potrzebny nowy wątek heheehe. Gdybym miał wybrać jedną płytę pH/VDGG, to byłaby właśnie ta. Geniusz, absolut.
In Camera weszła mi w krew, chyba tylko prócz "Ferret and the Featherbird", nie wiem jakoś czemu. Muzycznie nie mniej pomysłów wszędzie utkanych niż na poprzednim albumie, acz środki bardziej skromne. Fajnie, że na remasterze znalazło się miejsce na "Peel Session".
Over = teksty. Wracam tylko do tej płyty jak... kiedy potrzebuję ukojenia. Choć wielu osobom Over bezpośrednio kojarzy się z "This Side of the Looking Glass" i może faktycznie wielka to pieśń, ale całość jest przecież niesamowita, z " Time Heals" na czele.
Poza podium znajdzie się wielki buntownik, Pan Nadir .
The Silent Corner and the Empty Stage, In Camera oraz Over.
Cichy kącik jest genialny muzycznie, był to pierwszy album pH jaki usłyszałem i właśnie muzyka i sam wokal zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dopiero później, gdy się zagłębiłem - teksty. Zawsze gdy odpalam tę płytę i słyszę gitarę akustyczną w "Modern" i słowa "Jericho's strange, throbbing with life at its heart" myślę sobie mniej więcej coś w stylu, "no dobra, zaczyna się, zobacz czy nikogo nie ma w pobliżu, kto zakłóci Ci słuchanie, zgaś światło i usiądź". Coś niesamowitego, co trwa dalej...
Nie będę się rozwodził na temat tego albumu, zwyczajnie jest potrzebny nowy wątek heheehe. Gdybym miał wybrać jedną płytę pH/VDGG, to byłaby właśnie ta. Geniusz, absolut.
In Camera weszła mi w krew, chyba tylko prócz "Ferret and the Featherbird", nie wiem jakoś czemu. Muzycznie nie mniej pomysłów wszędzie utkanych niż na poprzednim albumie, acz środki bardziej skromne. Fajnie, że na remasterze znalazło się miejsce na "Peel Session".
Over = teksty. Wracam tylko do tej płyty jak... kiedy potrzebuję ukojenia. Choć wielu osobom Over bezpośrednio kojarzy się z "This Side of the Looking Glass" i może faktycznie wielka to pieśń, ale całość jest przecież niesamowita, z " Time Heals" na czele.
Poza podium znajdzie się wielki buntownik, Pan Nadir .