Odpowiedź trzecia. Nieodzowny będzie tu fragment "The Book" Christopulosa i smarta (pp.139-141)
18 marca 1972 roku formacja zagrała sprzedany do ostatniego miejsca koncert w teatrze Bataclan w Paryżu. Dla potrzeb popularnego programu "Pop 2" fragmenty występu sfilmowała telewizja francuska. "Wypadliśmy bardzo dobrze" - podkreśla Guy. - "i pamiętam, że koncert był filmowany. Filmowanie oznaczało wtedy filmowanie na taśmie filmowej - jak przy prawdziwym filmie. Kilka kamer jeździło ci prosto pod nosem, a używane na planie filmowym reflektory rodzgrzewały powietrze do tropikalnej temperatury. W takich warunkach naprawdę bardzo trudno się gra. Fizycznie jest to nie do wytrzymania."
Kilka dni później grupa ponownie została sfilmowana dla potrzeb kolejnego programu telewizyjnego. Tym razem w Brukseli. Niespodziewanie dla samego VdGG jego producenci poprosili o wykonanie "A Plague Of Lighthouse Keepers", co stanowiło pewien problem, bo zespół nigdy dotąd nie wykonał tej kompozycji na żywo.
"W Belgii zawsze kręciło się dwa programy - jeden dla odbiorców francuskojęzycznych, drugi dla flamandzkojęzycznej części Belgii" - wyjaśnia Guy. - "Większość europejskich programów muzycznych leciało z playbacku - tak jak Top Of The Pops - i w większości przypadków musiałeś jedynie udawać, że grasz na żywo. Ich scenariusze i oprawa były przygotowywane dla potrzeb zespołów z czołówki list przebojów, więc nie mieliśmy zbyt wielkich oczekiwań. Myśleliśmy, że zechcą byśmy zagrali "Theme One", "Refugees" albo coś w tym rodzaju. Rano nakręciliśmy program dla francuskojęzycznej publiczności, który okazał się właśnie czymś takim co właśnie przed chwilą opisałem - zwariowana mutacja Top Of The Pops, gdzie zagraliśmy z playbacku jakiś nasz kawałek - nawet nie pamiętam co to był za utwór. Póżniej przystapiliśmy do pracy nad programem flamandzkim - który był bardziej hippisowski, unedgroundowy i awangardowy. Ku naszemu zdumieniu jego producenci byli przygotowani by sfilmować całą "A Plague Of Lighthouse Keepers". I tak, najpierw zagraliśmy na żywo "Theme One", a przez kolejne dwie godziny pracowaliśmy nad "Latarnikami", których nie graliśmy od miesięcy. Musieliśmy się na nowo nauczyć całej kompozycji."
"Nie graliśmy "Latarników" na żywo najprawdopodobniej przez upór Bantona. Jak zwykle!" - przyznaje się Hugh. - "To bardzo trudna kompozycja, więc musieliśmy ją zagrać w dwóch częściach. W tamtych czasach nie było możliwym rozstawić całej baterii instrumentów klawiszowych (lub mieć je w jednym instrumencie). "A Plague Of Lighthouse Keepers" nagrywaliśmy kawałek po kawałku - epicka całość powstała przez połączenie krótszych fragmentów - i uznałem, że nie jest mozliwe by grać ją na żywo. Producenci programu chcieli byśmy zagrali ją w całości, więc postawiłem warunek: "Dobrze, ale musimy to rozdzielić na połowy". A oni przyklasnęli. "Wspaniale, bedziemy mogli rozstawć w studio świece i zimne ognie."
"Pamiętam, że był to dla nas spory kłopot" - dodaje David. - "bo nie mieliśmy pojęcia, że będą chcieli byśmy zagrali "Latarników". Dowiedzieliśmy się tego dopiero na miejscu. Nie mieliśmy innego wyjścia, bo kontrakt był podpisany i nie bardzo moglismy się wykręcić. Mieliśmy olbrzymią tremę, bo nigdy nie ćwiczyliśmy tej suity ani nie graliśmy jej na koncertach."
Jak bardzo w tamym momencie zespół był nie przygotowany by zagrać suitę na żywo potwierdza fakt, że Peter musiał się posiłkować wkładką z tekstami dołączoną do plyty, którą oparł o pulpit fortepianu elektrycznego - w ten sposób, mając ją przed sobą mógł bez problemu odśpiewać cały tekst suity przed obiektywami kamer. "Nie graliśmy jej od jakichś dziewięciu miesięcy" - wspomina Hammill - "W ogóle zagralismy ją wczesniej w całości raz albo dwa razy."