Wielkie Polskie płyty i wykonacy (rock i nie tyko)

Zaczęty przez polsetVDGG, 10 Luty 2008, 13:17:33

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

pilot kameleon

Cytat: ceizurac w 11 Luty 2008, 18:25:26
Armia "Triodante" - lubię bo teksty częściowo oparte na opowiadaniach Becketta (a to mój guru ;D)
Trochę inaczej niż na "Legendzie". Ale równie frapująco!

Kurczę, zazwyczaj progrockowe głowy nienawidzą muzyki mającej jakikolwiek związek z punkiem... A tutaj taka niespodzianka!

Desdemona

Cytat: pilot kameleon w 15 Lipiec 2008, 15:37:25
Cytat: ceizurac w 11 Luty 2008, 18:25:26
Armia "Triodante" - lubię bo teksty częściowo oparte na opowiadaniach Becketta (a to mój guru ;D)
Trochę inaczej niż na "Legendzie". Ale równie frapująco!

Kurczę, zazwyczaj progrockowe głowy nienawidzą muzyki mającej jakikolwiek związek z punkiem... A tutaj taka niespodzianka!

Ja nawet czasem sobie Dezertera słucham... ;D

ceizurac

Cytat: pilot kameleon w 15 Lipiec 2008, 15:37:25
Kurczę, zazwyczaj progrockowe głowy nienawidzą muzyki mającej jakikolwiek związek z punkiem... A tutaj taka niespodzianka!

E tam, żadna niespodzianka; ja jestem tolerancyjny co do muzyki; każdej można posłuchać. A z punku kiedyś bardzo katowałem The Clash "London Calling" i "Sandiniste".
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Polset

słuchaj Milicjanta on Ci prawde powie
słuchaj Milicjanta on Ci wskaże droge ;d
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

LukaszS

Cytat: pilot kameleon w 15 Lipiec 2008, 15:37:25
Cytat: ceizurac w 11 Luty 2008, 18:25:26
Armia "Triodante" - lubię bo teksty częściowo oparte na opowiadaniach Becketta (a to mój guru ;D)
Trochę inaczej niż na "Legendzie". Ale równie frapująco!

Kurczę, zazwyczaj progrockowe głowy nienawidzą muzyki mającej jakikolwiek związek z punkiem... A tutaj taka niespodzianka!

Tolerancja to podstawa, też nie zamykam się w jednej stylistyce bo i lekki jazz i piosenka poetycka i punk itd. jeśli dobre i nam odpowiadają to dlaczego ich nie słuchać ?

Ja tam lubiłem Bad Religion - Agianst the grain (punk melodyjny) , no i początki Nicka Cave'a z The Birthday Party...
There is so much sorrow in the world,
there is so much emptiness and heartbreak and pain.
Somewhere on the road we have all taken a wrong turn...
how can we build the right path again?

Desdemona

Cytat: polsetVDGG w 16 Lipiec 2008, 02:13:01
słuchaj Milicjanta on Ci prawde powie
słuchaj Milicjanta on Ci wskaże droge ;d


Spytaj milicjanta ;)

Łatwa muzyka i debilne słowa
Oto polska młodzież zwarta i gotowa
Listy przebojów, fascynacja kiczem
Oto polska młodzież, która jest niczym
Polska złota młodzież kłótliwa i słaba
Polska złota młodzież krzykliwa i głupawa
Bez sensu i celu, podziały i nienawiść
Komercja, moda, pieniądze i zawiść
Wódka, kurewki, dyskoteka, szkoła
Oto polska młodzież spokojna i wesoła
Brudna i śmierdząca albo czysta i schludna
Wielka żywa masa, tępa i obłudna
Myśląca bezpiecznie, bo tak wytresowana
Polska złota młodzież wykończy się sama

Wiele się nie zmieniło...

Polset

I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Sebastian Winter

ten temat mi umknąl jakoś...moje ukochane plyty znad wisly to:

Collage i Moonshine
Quidam i Pod niebem czas
Abraxas i Cykl...
Riverside i SLS
Niemen i Enigmatic
SBB i Ze słowem biegnę do ciebie
Closterkeller i Violet ( albo Blue)
Komeda i astigmatic
Fading colours i Come
Grechuta i Korowod

:) :) :) 8) 8) 8)



What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Frippotronic

A znacie Anawę? Płytę wydali w 1973, na wokalu Andrzej Zaucha - to jest najwspanialsza polska płyta progresywna. Pozwolę sobie przytoczyć recenzję mojego kolegi:
'
   Zacznę jak Hitchcock - od trzęsieniaziemi - a potem napięcie będzie tylko rosnąć (he,he). Otóż Anawa tonajlepsza płyta w historii polskiego rocka progresywnego zostawiająca wpokonanym polu nawet takie monstery jak Enigmatic Niemena czy PamięćSBB. Jak zatem to możliwe, że arcydzieło tej miary pozostaje u nasniemal zupełnie nieznane, podczas gdy laury zbierają popłuczynki poDream Theater i Porcupine Tree (Riverside) czy popłuczyny popopłuczynach (tak, tyle razy w tej szlachetnej wodzie myto te samenaczynia,!) Camel (Quidam)? Nie da się tego zrozumieć, ale da - choćbyczęściowo - wyjaśnić. Jednym z powodów jest nagminne (i wyjątkowodurnowate) szufladkowanie Anawy w kategorii poezji śpiewanej. Owszem,teksty Anawy - pisane przez Leszka. A. Moczulskiego i RyszardaKrynickiego (z dwoma wyjątkami - patrz niżej) - są bardzo poetyckie istanowią integralną część tego niezwykłego albumu, ale czy z samegofaktu, że jakaś grupa bierze na warsztat poetyckie teksty wynika, żemuzyka zespołu to poezja śpiewana!? Idąc tym tropem można by dopoezji śpiewanej zaliczyć muzykę Doorsów (bo Morrison przecież poetąbył i za takiego się uważał), albo Renaissance (teksty pisała imzawodowa poetka Betty Thatcher). Wyjaśniam zatem, że muzyka Anawy NIEJEST w żadnym razie poezją śpiewaną (przynajmniej w takim znaczeniutego terminu, jaki się u nas przyjęło) i że jest to najklasyczniejszy zklasycznych rock progresywny.
Jest to płyta tak wybitna, bowiemAnawa jako jedna z bardzo nielicznych grup rodzimej sceny progresywnejstworzyła własną, oryginalną odmianę rocka progresywnego, którą wskrócie można by nazwać krakowską. Jest to ten sam styl, któryzapoczątkował pianista, lider i kompozytor Anawy - Jan KantyPawluśkiewicz na dwóch pierwszych płytach Grechuty (zwłaszcza naKorowodzie). Styl łączący elementy rocka i kameralnej muzykiklasycznej z jazzem i (co najważniejsze) muzyką krakowskiej bohemy spodznaku Piwnicy pod Baranami. Tyle że na płycie Anawy w porównaniu dodwóch pierwszych albumów Grechuty jest zdecydowanie więcej rockowejekspresji. Ogromna w tym zasługa Andrzeja Zauchy - wokalisty, któryniejako zastąpił Grechutę w nowym projekcie Pawluśkiewicza. Powiedzmyto sobie wprost - Zaucha nie był wizjonerem czy osobowością artystycznąna miarę Grechuty, natomiast w aspekcie stricte wokalnym bije Grechutęna głowę i to w każdym elemencie: skali głosu (ogromna), możliwościinterpretacyjnych (jazz, blues, soul, rock, nawet quasi-opera),techniki śpiewu. Na Anawie Zaucha śpiewa nieco inaczej niż na nagranymdwa lata wcześniej albumie Dżambli (świetnym!) - mniej soulowo, abardziej klasycznie, co doskonale pasuje do stylu Anawy.
Co dosamej muzy - na płycie znajduje się 11 utworów - jak na progowestandardy dość krótkich, bo średnio 4-5 minutowych. We wszystkich(niemal) mamy do czynienia z niezwykłą fuzją elementów prog-rocka,któremu najbliżej do estetyki King Crimson z debiutu, z jedynymi wswoim rodzaju, krakowskimi, piwnicznymi klimatami. Z tym że wniektórych numerach na pierwszy plan wysuwają się zdecydowanie elementyprogowe, a w innych chowają się one nieco w tle, ustępując miejscaPiwnicy. Do pierwszej kategorii należy bezwzględnie zaliczyćkompozycje takie jak: Człowiek miarą  wszechrzeczy -zapierającą dech w piersiach, ogromnie podniosłą pieśń (do tekstu,który stanowi fragment z sumeryjskiego eposu o Gilgameszu)spowinowaconą z utworem tytułowym z In The Court Of The Crimson King(zwłaszcza w partiach chóralnych). Anawa nie byłaby jednak sobą, gdybynie wzbogaciła karmazynowego odcienia innym kolorem. Otóż w utworze tymwystępuje jeden bardzo charakterystyczny interwał (bodaj kwarty), którynadaje jej klimat podobny do pieśni śpiewanej w filmie Faraon ( O tyktóry& itd..). Widać z braku przekazów o muzyce sumeryjskiejPawluśkiewicz postanowił się posłużyć muzyką egipską, aby oddać klimatodległej starożytności. I udało mu się to doskonale. W tej samejprogowej kategorii mieszczą się też: Abyś czuł -jazz-rockowa piosenka z kapitalnymi improwizowanym partiami smyków icudownymi, quasi-orientalnymi, żeńskimi wokalizami w wykonaniuwiolonczelistki grupy - Anny Wojtowicz; Uwierz w nieznane, w którejpo stricte klasycznym wstępie smyczków niczym z kwartetów smyczkowychDworzaka, następuje pyschodelia pełną mordką (odjechane partieskrzypiec i gitary, etniczne bębny, naturalistyczno-surrealistyczneodgłosy jak z Floydów z Barretem); oraz Ta Wiaradynamiczna, chybka jazda na łeb na szyję w 8/8- z bardzo ekspresyjnymśpiewem Zauchy na początku (tutaj najbardziej zbliża się do soulu),ostrymi (niemal hard-rockowymi!) solami elektrycznej altówki i elekskrzypiec w środku, oraz awangardowym, preparowanym fortepianem wfinale.
  Natomiast utwory, w których królują elementy krakowskie to: Stwardnieje ci łza- typowo kabaretowy numer w nieco jarmarcznym, skocznym metrum- 2/4, zniemal cyrkową instrumentalną kodą (powtarzany do znudzenia motywtrąby); Kto wybiera samotność - otwierająca album miniatura zaśpiewana a capella do opartego na kunsztownych anaforach tekstu Ryszarda Krynickiego; Widzialność marzeń - łagodna, relaksująca piosenka, którą wyjątkowo zaśpiewał Pawluśkiewicz, a nie Zaucha; oraz, last but not least, Będąc człowiekiem - urzekająca baśniową, oniryczną nastrojowością ballada (cóż za melodia!) z hejnałowym, wawelskim solem trąbki w środku
Są też dwie kompozycje, które lokują się jakby pośrodku obydwukategorii - dwie podniosłe pieśni cudownej urody - w zasadzie progowe,ale pozbawione partii instrumentalnych, przez co nie można ich zaliczyćw pełni do pierwszej grupy. To spopularyzowana przez Grzegorza Turnaua Tańcząc w powietrzu (wielu zapewne zna ten utwór, ale niewielu wie, że to właśnie numer Anawy nie Turnaua !) oraz Kto tobie dał- kolejny quasi-crimsonowski song a'la tytułowy numer z Posejdona -z fenomenalnym śpiewem Zauchy (aksamitny głos jakiego nie powstydziłbysię Greg Lake) i smyczkami imitującymi melotron (niesamowite odwrócenieról!)

  No i na koniec zostawiłem jedyny utwór, który jest, nie bójmy się tego powiedzieć, popowy. To kończący album:Nie przerywajcie zabawypomyślany pewnie jako relaksująca, wesoła koda po kilkudziesięciuminutach patosu, liryzmu i poezji. Pomysł niby fajny, wykonanie w sumieteż, ale... Oparty na latynoskich rytmach przebojowy utwór sam w sobienie jest zły, ale w kontekście tego albumu, brzmi jednak za bardzofestynowo i przyziemnie. Jest to bezwzględnie najsłabsza kompozycja napłycie i dobrze, że jest ostatnia, bo nie ma musu jej słuchać.
Typowego zakończenia nie będzie, bo i tak recenzja wyszła mi dłuższaniż planowałem. Będą za to dwie wiadomości- jedna dobra i druga zła.Zacznę od dobrej - to arcydzieło doczekało się kompaktowej reedycji.Natomiast zła jest taka, iż jedyna reedycja CD Digitonu z 93 roku jestod wielu la niedostępna i nieprawdopodobnie ciężko ją dostać, a jeślijuż to za ogromne pieniądze (sam zapłaciłem półtora roku temu 200 zł!).Ale jest na to rada - sprzedać wszystkie płyty Quidam, Collage iRiverside, które się posiada, a za uzyskane pieniądze kupić właśnieAnawę...'

Sebastian Winter

ja znam- kosiak to kiedyś puscil w swojej audycji jesli mnie pamiec  nie myli
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Desdemona


Martha

Ja też znam Anawę.
Wtedy wiele ciekawych płyt powstało, nawet Skaldowie grali ciekawe rzeczy, a są znani głównie w przebojów.
Waiting for the doctor to come.

Frippotronic

Cytat: Martha w 27 Listopad 2009, 16:16:11
Ja też znam Anawę.
Wtedy wiele ciekawych płyt powstało, nawet Skaldowie grali ciekawe rzeczy, a są znani głównie w przebojów.


TAK! Płyta Krywań Krywań z 1973 to cudowny album! Te Hammondy!

Desdemona

Cytat: Frippotronic w 03 Grudzień 2009, 18:35:27
Cytat: Martha w 27 Listopad 2009, 16:16:11
Ja też znam Anawę.
Wtedy wiele ciekawych płyt powstało, nawet Skaldowie grali ciekawe rzeczy, a są znani głównie w przebojów.


TAK! Płyta Krywań Krywań z 1973 to cudowny album! Te Hammondy!

Znam znam, Kosiak ja puszczał.
Bardzo dobra płyta.