Aktualności:

vdgg.art.pl - całkiem niezła polska strona o VdGG i PH

Menu główne

Album koncertowy "VITAL" (1978)

Zaczęty przez CAMEL, 25 Listopad 2007, 20:32:35

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Polset

Cytat: Tomek w 02 Maj 2008, 21:49:11
Wszystkie nowe utwory stoją na bardzo wysokim poziomie.

Ship of Fools, Door, Sci-Finance i Urban powstały już po Quiet Zone?

Ship of Fools i Door chyba w tym samym czasie
Sci-Finance to nie wiem
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Tomek

Wersja Sci-finance (revisited) też bardzo dobra. Początkowo nawet bardziej mi podeszła. Troche kojarzy mi się z albumem The Future Now.

Godbluff

Door i Ship Of Fools to są chyba z tej samej sesji co Quite Zone\Pleasure Dome. Na remasterce EMI z 2005 mamy te utwory w wersjach studyjnych. A propo to polecam właśnie te wydawnictwa bo moja sporo lepszą jakość dźwięku.

Ja nie wiem czy już wspominałem ale właśnie dzięki wersji Still Life z tego albumu pokochałem ten utwór i do dziś zresztą uważam za najlepsze wykonanie, głównie przez wokla.

Każda warsja na tym albume jest dziełem sztuki.

Tamara

A ja długo Vital nie znałam, co może jest głupie.
Ale ja nie bardzo lubię The Quiet Zone / The Pleasure Dome i nie myślałam, że Vital mnie zaskoczy, bo jestem wielką fanką Bantona, a tu go nie ma.
Ale było całkiem inaczej, ta płyta mnie zabiła i bardzo często jej słucham.
Dzisiaj też, bo Hennos napisał, że kupił na zlocie wydanie 1 CD, ono też jest dobre.
Ja uwielbiam "Still Life", "Latarników / Lunatyków" i "Pionierów" z tej płyty najbardziej.
Ale wszystko jest świetne!
You are gone
and I am with you:
this will never come again.

Godbluff

Cytat: Tamara w 28 Sierpień 2008, 16:13:20
A ja długo Vital nie znałam, co może jest głupie.
Ale ja nie bardzo lubię The Quiet Zone / The Pleasure Dome i nie myślałam, że Vital mnie zaskoczy, bo jestem wielką fanką Bantona, a tu go nie ma.
Ale było całkiem inaczej, ta płyta mnie zabiła i bardzo często jej słucham.
Dzisiaj też, bo Hennos napisał, że kupił na zlocie wydanie 1 CD, ono też jest dobre.
Ja uwielbiam "Still Life", "Latarników / Lunatyków" i "Pionierów" z tej płyty najbardziej.
Ale wszystko jest świetne!


Hammill w tym okresie śpiewał bardzo charakterystycznie, mrocznie i agresywnie. Ja też uwielbiam organy Bantona ale jakoś na tym albumie zupełnie mi ich nie brakuje. Głos Hammilla nadrabia wszystko.

Hajduk

Urban zostało napisane w trakcie prób w Norton Canon Rectory między styczniem a kwietniem 1975 roku (wtedy powstał między innymi równiez materiał na Godbluff i połowę Still Life).
Door 6 stycznia 1977 przed sesją "Quiet Zone"/"The Pleasure Dome"
Ship Of Fools pochodzi równiez z sesji do tej plyty i było wydane na drugiej stronie singla "Cat's Eye" (na przykład we Francji)
Sci-Finance 8 grudnia 1977
Informacje Peter Hammill - wydawnictwo "The Box"

ceizurac

Witam nowego forumowicza!  Bo jeszcze nie miałem takiej okazji. Widzę, że jesteś dobrze zorientowany w temacie. I będziesz się tutaj udzielał.
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Jurski

Ja wałkuję Vital od 2 dni i w pracy i w domu. Dawno nie słuchałem i juz zapomniałem jaka w tym jest moc. Co prawda mam wersje jednopłytowa, ale nigdy nie przepadałem za Nadirem, więc nie zamierzam nabywać 2 CD w najbliższym czasie :) Tak naprawdę, to połaczenone Latarnicy/Lunatycy właśnie w tej wersji było pierwszym utworem VdGG, który usłyszałem. To było chyba w audycji Piotra Kosińskiego w RMFie... chyba około 96 roku... może 97. Audycja nazywała się "Noc malowana fantyazją" o ile mnie pamięć nie myli.

Desdemona

Cytat: Jurski w 01 Grudzień 2009, 21:55:01
Ja wałkuję Vital od 2 dni i w pracy i w domu. Dawno nie słuchałem i juz zapomniałem jaka w tym jest moc. Co prawda mam wersje jednopłytowa, ale nigdy nie przepadałem za Nadirem, więc nie zamierzam nabywać 2 CD w najbliższym czasie :) Tak naprawdę, to połaczenone Latarnicy/Lunatycy właśnie w tej wersji było pierwszym utworem VdGG, który usłyszałem. To było chyba w audycji Piotra Kosińskiego w RMFie... chyba około 96 roku... może 97. Audycja nazywała się "Noc malowana fantyazją" o ile mnie pamięć nie myli.

"Rock Malowany Fantazją", jak RMF :)

Frippotronic

Bardzo fajna koncertówka. (wyrażam swoje zdanie)

mahavishnu

No to ja niestety będę musiał się wyłamać z tego zachwytu nad tym albumem  i to bynajmniej nie z przekory. Poznałem ten album jeszcze w wersji 1 cd kupionej w ciemno jakieś 17 lat temu i od razu ewidentnie mi nie podeszła. W przeciwieństwie do wszystkich wcześniejszych płyt (wyjątkiem jest ,,Quiet zone..'' , które wydało mi się przeciętne z różnych względow , ale to już zupełnie inny temat). Po latach wróciłem do ,,Vital'' ponownie i ... reakcja była analogiczna. Oczywiście wszystko sprowadza się do kwestii subiektywnych, bo przecież nie jest to zwrot w kierunku komercji , po prostu dla mnie jest to w sensie stylistycznym wolta niekorzystna.
Co  mi nie odpowiada :
- rażący brak organów Bantona  i saksofonu Jacksona (wprawdzie wystąpił on na tym koncercie , ale z powodu problemów technicznych jego partie  nagrały się w szczątkowej postaci - na magnetofonie 24 ścieżkowym partie Jacksona były tylko na jednej ścieżce , która się nie nagrała i Evans musiał dokonywać cudów w czasie miksu , aby jakoś to zabrzmiało dokonując różnych edycji ścieżek , gdzie było slychac trochę dzwięki saksofonu)
- uproszczenie aranżacji nie wpłyneło korzystnie na muzykę , mimo wszystko brzmi to mniej oryginalnie , zagubiło się to niepowtarzalne brzmienie , duch eksploracji sonorystycznych , czasami zespół ociera się mocno o taki typowy rockowy mainstream , co w wypadku VDGG nie musi być zaletą
- brzmienie surowe , kostyczne , jak dla mnie zanadto monochromatyczne , brakuje różnych odcieni i smaczków sonorystycznych , które występowały w składzie klasycznego kwartetu
-  nie podzielam zachwytu nad koncertowymi ,,Pionierami'' -  wersja koncertowa została pozbawiona tej natchnionej kosmiczno - psychodelicznej aury , brak jej wysublimowania brzmieniowego i aranżacyjnego , utwór o takiej tematyce przerobiony na wersję zgoła nowofalową  to jakby pozbawienie go skrzydeł fantazji i ekstrawagancji , która występowała w oryginale , zanadto przyziemne
- skrzypek Graham Smith nie do końca pasuje do tego składu , jego gra jest , jak na mój gust , zanadto eklektyczna i staroświecka ( dobrze słychać to szczególnie na ,,Quiet zone..'')
-  1978 rok to czasy apogeum popularności nowej fali  , to rodzi jednak mimo wszystko pewne wątpliwości , czy ta wolta stylistyczna zespołu nie była jednak  po części aktem konformizmu , pamiętam oczywiście o prekursorskim ,,Nadirze'' sprawa jest dośc delikatna , pewien osad jednak pozostaje
- z całym szacunkiem dla nowych kompozycji na tej płycie - według mnie są one o klasę gorsze od tych z lat 1969-1976
- Grzegorz Kszczotek w ,,Tylko rocku'' wycenił ten album na 3 1/3 i w gruncie rzeczy podzielam jego zdanie

Sebastian Winter

A ja Vital bardzo lubię i wcale mi nie przeszkadza nowo falowe podejscie do kompozycji- stare klasyczne dzieła VDGG brzmia moim zdaniem bardziej punkowo i nawet pioneers robi podobne wrazenie- ta plyta jest o wiele bardziej szalona niz mozna by od Grafów oczekiwać no i do tego znakomity spiew PH- bardzo agresywny i   świdrujący w głowie na dlugo po zakonczeniu sie plyty. Moze rzeczywiscie brakuje tutaj Jaxona lecz Smith spisuje sie znakomicie a jego skrzypce swietnie wpasowuja sie wklimat plyty nadając całosci inny nieznany dotad wymiar. Oceniajac tą plyte nie mozna także zapomniec ze w momencie jej ukazania scena muzyczna sie zmieniła- pojawił sie punk i nowa fala, nie nazwał bym tego wydawnictwa komformistycznym bowiem PH zawsze szedł z duchem czasu i gdyby calą karierę nagrywał Lemmingi i inne Losty, jego dzisiejsza pozycja z pewnoscią byłaby słabsza. Artysta musi sie bowiem rozwijać nawet jesli kosztem całkowitej wolty stylistrycznej( vide Miles Davis i plyta Bitches brew- dla wielu fanow jazzu nie do przyjecia w momencie jej wydania lub  B. Dylan po wydaniu elektrycznego Highway 61)
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

mahavishnu

Cytat: Sebastian Winter w 12 Lipiec 2011, 10:40:14
A ja Vital bardzo lubię i wcale mi nie przeszkadza nowo falowe podejscie do kompozycji- stare klasyczne dzieła VDGG brzmia moim zdaniem bardziej punkowo i nawet pioneers robi podobne wrazenie- ta plyta jest o wiele bardziej szalona niz mozna by od Grafów oczekiwać no i do tego znakomity spiew PH- bardzo agresywny i   świdrujący w głowie na dlugo po zakonczeniu sie plyty. Moze rzeczywiscie brakuje tutaj Jaxona lecz Smith spisuje sie znakomicie a jego skrzypce swietnie wpasowuja sie wklimat plyty nadając całosci inny nieznany dotad wymiar. Oceniajac tą plyte nie mozna także zapomniec ze w momencie jej ukazania scena muzyczna sie zmieniła- pojawił sie punk i nowa fala, nie nazwał bym tego wydawnictwa komformistycznym bowiem PH zawsze szedł z duchem czasu i gdyby calą karierę nagrywał Lemmingi i inne Losty, jego dzisiejsza pozycja z pewnoscią byłaby słabsza. Artysta musi sie bowiem rozwijać nawet jesli kosztem całkowitej wolty stylistrycznej( vide Miles Davis i plyta Bitches brew- dla wielu fanow jazzu nie do przyjecia w momencie jej wydania lub  B. Dylan po wydaniu elektrycznego Highway 61)

Oczywiście zdaje sobie sprawę , że mój dystans do tej płyty wynika w dużej mierze z tego , iż estetyka nowofalowa jest mi zupełnie obca , stąd trudności z pozytywną recepcją tej muzyki. Album jest dość kontrowersyjny w sensie stylistycznym, dlatego siłą rzeczy będzie budził wątpliwości. Te przykłady z Davisem i Dylanem są dość niebiezpieczne bowiem jednym z najistotniejszych powodów ich wolty stylistycznej były nie tylko wewnętrzne potrzeby redefinicji swojego języka muzycznego , ale także chęć otworzenia się na szersze grono słuczaczy. A wiadomo jakie niesie to za sobą konotacje. Miles Davis w swojej autobiografii przyznaje wprost , że nie chciał grać tylko muzyki jazzowej , która stopniowo stawała się passe , stąd otworzenie sie na muzyke rockową i elektryfikacja brzmienia. Wewętrzna metamorfoza a potrzeby rynku  to zatem dość skomplikowane i niejedoznaczne kwestie. Oczywiscie Davis nie kierował się li tylko względami komercjalnymi , co doskonale pokazują jego dwie fundamentalne płyty ,,In a silent way'' i ,,Bitches brew'' , przesiąknięte duchem eksperymentatorstwa i niełatwe w odbiorze. Dylan także świetnie zdawał sobie sprawę , że granie akustycznej odmiany folk rocka zamknie go w swoistym gettcie, odgradzając od szerszego grona słuchaczy. Davis i Dylan zmieniając stylistyczne oblicze zrobili to jednak w wielkim artystycznym stylu , tworząc swoje fundamentalne albumy , które wyznaczyly rozwój muzyki w swoim gatunku. W wypadku Hammilla ta zmiana stylistyczna nie wyniosla go wcale na żadne nowe muzyczne wyżyny. Dzisiaj po latach widać wyraznie , że VDGG zdobył poczesne miejsce w panteonie muzyki rockowej lat 70-tych nie dzięki płytom z lat 1977-1978 , ale albumom nagranym w latach 1969-1976 . Te płyty z lat 1977-1978 to tylko takie zwieńczenie działalności zespołu . Kto postawiłby ten zespół w muzycznej ekstraklasie , gdyby nagrał tylko te ostatnie dwie płyty, zapewne niewielu , były to ,,tylko'' bardzo dobre albumy rockowe. To nie one wyznaczały jednak definicję muzyki rockowej lat 70-tych.  Generalnie rzecz biorąc to szkoda , ze zespół nie pokusił sie o wydaie albumu koncertowego np. w 1976 roku w klasycznym składzie. Obawiam się , że w archiwach chyba nie ma żadnych taśm z nagraniami zespołu z lat 1970-1976 , świadczą o tym choćby te bonusy na remasterach , niestety w podłej jakości, pochodzące z bootlegów. Nie mamy zatem żadnej koncertowej wizytówki zespołu z tych ,,złotych lat'' , nie licząc bootlegów i nagrań wideo. Wielka szkoda.

Sebastian Winter

zgadzam sie z Tobą kolego, wielka szkoda ze PH i spółka nie nagrali plyty live na przyklad w 1972-  powinien być nawet podwojny z latarnikami na jednej stronie - a z Lemmingami After the flood refugees Lostem i Emperorem na pozostalych
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Polset

Zgadzam się z wami. Z resztą moje zdanie na temat Vital jest znane od dawna
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"