Aktualności:

vdgg.art.pl - całkiem niezła polska strona o VdGG i PH

Menu główne

Aktualnie słucham...

Zaczęty przez Hennos, 14 Wrzesień 2008, 00:18:35

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Sebastian Winter

Porcupine Tree - Recordings
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

ceizurac

Annihilator "King of the Kill".
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Sebastian Winter

Echolyn - Jersey Tomato vol. 2 (live at the Metlar Bodine Museum) [ok]
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Jurski

King Crimson i dla wytchnienia Lebowski

Sebastian Winter

Radiohead - A Moon shaped pool [ok]
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Sebastian Winter

The Mars Volta -  Noctourniquet  [ok]  - obok debiutu chyba najrówniejsza płyta zespołu
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

LukaszS

Nie ogluchlem. Perkusje nie przytoczyły az tak bardzo we Wrocławiu.  Mam jednak niedosyt.  Brakowalo mi spiewu Wettona. Na plus dęciaki i flety. No i to ze jednak setlista bardziej na starocie nastawiona
There is so much sorrow in the world,
there is so much emptiness and heartbreak and pain.
Somewhere on the road we have all taken a wrong turn...
how can we build the right path again?

Jurski

Dźwięk był perfekcyjny. Przynajmniej na środku, gdzie siedziałem. Dzisiaj mam miejsce bardziej z tyłu i na boku, więc porównam. Sala genialna. I koncert też. Ja niedosytu nie mam (poza tym, ze chcę to przeżyć kolejny raz). Cztery utwory ze Skowronków, trzy z debiutu, po dwa z Lizard (w tym spory fragment tytułowej suity!), Islands i Red... co do nowych rzeczy - zgadzam się z Ceizurakiem - brzmią BARDZO obiecująco. Dla mnie generalnie to był jak koncert życzeń... minusów musiałbym szukać na siłę... że tytułowy z debiutu nie porwał, że zamiast niego mogli zagrać In The Wake Of Poseidon... ale to chyba bardzo subiektywne :))) Były ciarki, było pięknie :)

Sebastian Winter

Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 11:30:45
Dźwięk był perfekcyjny. Przynajmniej na środku, gdzie siedziałem. Dzisiaj mam miejsce bardziej z tyłu i na boku, więc porównam. Sala genialna. I koncert też. Ja niedosytu nie mam (poza tym, ze chcę to przeżyć kolejny raz). Cztery utwory ze Skowronków, trzy z debiutu, po dwa z Lizard (w tym spory fragment tytułowej suity!), Islands i Red... co do nowych rzeczy - zgadzam się z Ceizurakiem - brzmią BARDZO obiecująco. Dla mnie generalnie to był jak koncert życzeń... minusów musiałbym szukać na siłę... że tytułowy z debiutu nie porwał, że zamiast niego mogli zagrać In The Wake Of Poseidon... ale to chyba bardzo subiektywne :))) Były ciarki, było pięknie :)

chciałbym się zapytać jak radził sobie Jakkszyk- jakoś nie mogę się do niego przekonać choć pewnie dlatego że tęsknię na Adrianem :)

u mnie  David Sylvian i Manafon [ok] - pod względem muzycznym to kontynuacja awangardowych dźwięków znanych z przepięknej płyty Blemish
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

ceizurac

Cytat: LukaszS w 20 Wrzesień 2016, 23:56:04
Nie ogluchlem. Perkusje nie przytoczyły az tak bardzo we Wrocławiu.  Mam jednak niedosyt.  Brakowalo mi spiewu Wettona. Na plus dęciaki i flety. No i to ze jednak setlista bardziej na starocie nastawiona

Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 11:30:45
Dźwięk był perfekcyjny. Przynajmniej na środku, gdzie siedziałem. Dzisiaj mam miejsce bardziej z tyłu i na boku, więc porównam. Sala genialna. I koncert też. Ja niedosytu nie mam (poza tym, ze chcę to przeżyć kolejny raz). Cztery utwory ze Skowronków, trzy z debiutu, po dwa z Lizard (w tym spory fragment tytułowej suity!), Islands i Red... co do nowych rzeczy - zgadzam się z Ceizurakiem - brzmią BARDZO obiecująco. Dla mnie generalnie to był jak koncert życzeń... minusów musiałbym szukać na siłę... że tytułowy z debiutu nie porwał, że zamiast niego mogli zagrać In The Wake Of Poseidon... ale to chyba bardzo subiektywne :))) Były ciarki, było pięknie :)

Z tym dźwiękiem to chyba był tylko mój problem (może jestem jakoś wyczulony - no ale z drugiej strony słucham głośno death-metalu i mi nie przeszkadza?).

Cytat: Sebastian Winter w 21 Wrzesień 2016, 11:49:20
chciałbym się zapytać jak radził sobie Jakkszyk- jakoś nie mogę się do niego przekonać choć pewnie dlatego że tęsknię na Adrianem :)

Wg mnie radził sobie nieźle. Nie był jakiś porywający (nawet jego gra na gitarze nie była jakaś szczególnie interesująca), może zbyt statyczny (Belew pewnie by biegał po scenie), poważny itp.

U mnie The Cure "Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me".
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Jurski

Cytat: Sebastian Winter w 21 Wrzesień 2016, 11:49:20
Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 11:30:45
Dźwięk był perfekcyjny. Przynajmniej na środku, gdzie siedziałem. Dzisiaj mam miejsce bardziej z tyłu i na boku, więc porównam. Sala genialna. I koncert też. Ja niedosytu nie mam (poza tym, ze chcę to przeżyć kolejny raz). Cztery utwory ze Skowronków, trzy z debiutu, po dwa z Lizard (w tym spory fragment tytułowej suity!), Islands i Red... co do nowych rzeczy - zgadzam się z Ceizurakiem - brzmią BARDZO obiecująco. Dla mnie generalnie to był jak koncert życzeń... minusów musiałbym szukać na siłę... że tytułowy z debiutu nie porwał, że zamiast niego mogli zagrać In The Wake Of Poseidon... ale to chyba bardzo subiektywne :))) Były ciarki, było pięknie :)

chciałbym się zapytać jak radził sobie Jakkszyk- jakoś nie mogę się do niego przekonać choć pewnie dlatego że tęsknię na Adrianem :)


Radził sobie bardzo dobrze. Śpiewał mocno i pewnie. Bez wpadek. A przy Letters zaśpiewał końcówkę acapella tak, że ... no był to jeden z tych momentów :) Generalnie, to Jakszyk jest takim fajnym złotym środkiem wg mnie, bo wypada co najmniej przyzwoicie w repertuarze aż czterech poprzedników.

LukaszS

Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 12:48:35
Cytat: Sebastian Winter w 21 Wrzesień 2016, 11:49:20
Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 11:30:45
Dźwięk był perfekcyjny. Przynajmniej na środku, gdzie siedziałem. Dzisiaj mam miejsce bardziej z tyłu i na boku, więc porównam. Sala genialna. I koncert też. Ja niedosytu nie mam (poza tym, ze chcę to przeżyć kolejny raz). Cztery utwory ze Skowronków, trzy z debiutu, po dwa z Lizard (w tym spory fragment tytułowej suity!), Islands i Red... co do nowych rzeczy - zgadzam się z Ceizurakiem - brzmią BARDZO obiecująco. Dla mnie generalnie to był jak koncert życzeń... minusów musiałbym szukać na siłę... że tytułowy z debiutu nie porwał, że zamiast niego mogli zagrać In The Wake Of Poseidon... ale to chyba bardzo subiektywne :))) Były ciarki, było pięknie :)

chciałbym się zapytać jak radził sobie Jakkszyk- jakoś nie mogę się do niego przekonać choć pewnie dlatego że tęsknię na Adrianem :)


Radził sobie bardzo dobrze. Śpiewał mocno i pewnie. Bez wpadek. A przy Letters zaśpiewał końcówkę acapella tak, że ... no był to jeden z tych momentów :) Generalnie, to Jakszyk jest takim fajnym złotym środkiem wg mnie, bo wypada co najmniej przyzwoicie w repertuarze aż czterech poprzedników.

Technicznie czysto, tyle że Jakszyk to dla mnie lider cover bandu, stąd może moje lekkie uprzedzenie do wokalu. Adrian to była energia, Wetton to była głębia, Grega na koncercie nie słyszałem
There is so much sorrow in the world,
there is so much emptiness and heartbreak and pain.
Somewhere on the road we have all taken a wrong turn...
how can we build the right path again?

Jurski

Cytat: LukaszS w 21 Wrzesień 2016, 12:58:54
Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 12:48:35
Cytat: Sebastian Winter w 21 Wrzesień 2016, 11:49:20
Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 11:30:45
Dźwięk był perfekcyjny. Przynajmniej na środku, gdzie siedziałem. Dzisiaj mam miejsce bardziej z tyłu i na boku, więc porównam. Sala genialna. I koncert też. Ja niedosytu nie mam (poza tym, ze chcę to przeżyć kolejny raz). Cztery utwory ze Skowronków, trzy z debiutu, po dwa z Lizard (w tym spory fragment tytułowej suity!), Islands i Red... co do nowych rzeczy - zgadzam się z Ceizurakiem - brzmią BARDZO obiecująco. Dla mnie generalnie to był jak koncert życzeń... minusów musiałbym szukać na siłę... że tytułowy z debiutu nie porwał, że zamiast niego mogli zagrać In The Wake Of Poseidon... ale to chyba bardzo subiektywne :))) Były ciarki, było pięknie :)

chciałbym się zapytać jak radził sobie Jakkszyk- jakoś nie mogę się do niego przekonać choć pewnie dlatego że tęsknię na Adrianem :)


Radził sobie bardzo dobrze. Śpiewał mocno i pewnie. Bez wpadek. A przy Letters zaśpiewał końcówkę acapella tak, że ... no był to jeden z tych momentów :) Generalnie, to Jakszyk jest takim fajnym złotym środkiem wg mnie, bo wypada co najmniej przyzwoicie w repertuarze aż czterech poprzedników.

Technicznie czysto, tyle że Jakszyk to dla mnie lider cover bandu, stąd może moje lekkie uprzedzenie do wokalu. Adrian to była energia, Wetton to była głębia, Grega na koncercie nie słyszałem

Cover bandu, w którym Jakszyk był jedynym muzykiem, który nie grał wcześniej w King Crimson. Nie mówiąc o tym, że nagrał z Frippem premierowy materiał jako King Crimson Project... zmierzam do tego, że z choinki się nie urwał :) No i jakby nie patrzeć ma swój styl - nie jest kalką Lake'a czy Wettona. Do tego w niedalekiej (oby) przyszłości będzie śpiewał na premierowej płycie King Crimson. Jak zawsze jest to pewnie kwestia indywidualnych upodobań. Ja w zasadzie lubię/cenię wszystkich wokalistów KC. Natomiast muzycznie, najmniej lubię okres z Belew (za wyjątkiem Thrak, która jest doskonała) i jak się dowiedziałem, ze się go Fripp pozbył, to poczułem ulgę połączoną z nadzieją na lepsze jutro :) Myślę, że w dużej mierze dzięki temu ruchowi koncerty mają taka muzyczną zawartość o jakiej od lat marzyłem. Zaryzykuję też tezę, że Belew nie wypadł by przekonująco w takim repertuarze. Umarł król, niech żyje król :)

Jurski

Anthrax "Sound Of White Noise", KC, King Crimson Project "Scarcity Of Miracles"

LukaszS

Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 14:10:46
Cytat: LukaszS w 21 Wrzesień 2016, 12:58:54
Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 12:48:35
Cytat: Sebastian Winter w 21 Wrzesień 2016, 11:49:20
Cytat: Jurski w 21 Wrzesień 2016, 11:30:45
Dźwięk był perfekcyjny. Przynajmniej na środku, gdzie siedziałem. Dzisiaj mam miejsce bardziej z tyłu i na boku, więc porównam. Sala genialna. I koncert też. Ja niedosytu nie mam (poza tym, ze chcę to przeżyć kolejny raz). Cztery utwory ze Skowronków, trzy z debiutu, po dwa z Lizard (w tym spory fragment tytułowej suity!), Islands i Red... co do nowych rzeczy - zgadzam się z Ceizurakiem - brzmią BARDZO obiecująco. Dla mnie generalnie to był jak koncert życzeń... minusów musiałbym szukać na siłę... że tytułowy z debiutu nie porwał, że zamiast niego mogli zagrać In The Wake Of Poseidon... ale to chyba bardzo subiektywne :))) Były ciarki, było pięknie :)

chciałbym się zapytać jak radził sobie Jakkszyk- jakoś nie mogę się do niego przekonać choć pewnie dlatego że tęsknię na Adrianem :)


Radził sobie bardzo dobrze. Śpiewał mocno i pewnie. Bez wpadek. A przy Letters zaśpiewał końcówkę acapella tak, że ... no był to jeden z tych momentów :) Generalnie, to Jakszyk jest takim fajnym złotym środkiem wg mnie, bo wypada co najmniej przyzwoicie w repertuarze aż czterech poprzedników.

Technicznie czysto, tyle że Jakszyk to dla mnie lider cover bandu, stąd może moje lekkie uprzedzenie do wokalu. Adrian to była energia, Wetton to była głębia, Grega na koncercie nie słyszałem

Cover bandu, w którym Jakszyk był jedynym muzykiem, który nie grał wcześniej w King Crimson. Nie mówiąc o tym, że nagrał z Frippem premierowy materiał jako King Crimson Project... zmierzam do tego, że z choinki się nie urwał :) No i jakby nie patrzeć ma swój styl - nie jest kalką Lake'a czy Wettona. Do tego w niedalekiej (oby) przyszłości będzie śpiewał na premierowej płycie King Crimson. Jak zawsze jest to pewnie kwestia indywidualnych upodobań. Ja w zasadzie lubię/cenię wszystkich wokalistów KC. Natomiast muzycznie, najmniej lubię okres z Belew (za wyjątkiem Thrak, która jest doskonała) i jak się dowiedziałem, ze się go Fripp pozbył, to poczułem ulgę połączoną z nadzieją na lepsze jutro :) Myślę, że w dużej mierze dzięki temu ruchowi koncerty mają taka muzyczną zawartość o jakiej od lat marzyłem. Zaryzykuję też tezę, że Belew nie wypadł by przekonująco w takim repertuarze. Umarł król, niech żyje król :)

No i gitara jak powiedzieliby w jednym z polskich seriali.. ;-)
There is so much sorrow in the world,
there is so much emptiness and heartbreak and pain.
Somewhere on the road we have all taken a wrong turn...
how can we build the right path again?