Aktualności:

vdgg.art.pl - całkiem niezła polska strona o VdGG i PH

Menu główne

Koncerty Petera Hammilla w 2019 w Polsce

Zaczęty przez Jurski, 29 Październik 2018, 12:24:26

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ceizurac

Dzień pierwszy. ,,Mała Warszawa", Warszawa 2.03.2019, godz. 20.00.

Jak zwykle musiałem być pod "Małą Warszawą" przed czasem; nie lubię być na ostatni moment. I tu moje wielkie zdziwienie - o 18 już kilku ,,PHanów" czekało; a klub zamknięty; trochę pogawędziłem z fanami z Rosji, Argentyny i Włoch (oczywiście po angielsku). Wieczór był zimny więc pani z obsługi klubu przyniosła nam ciepłą herbatę, ale nie chciała nas do środka wpuścić. W końcu o 19 wpuszczono nas do środka. Jeszcze coś się trzeba napić w barze i na salę koncertową. W międzyczasie spotkanie z Łukaszem i Polsetem, trochę rozmów...

Gdy usiadłem na krześle po prawej stronie sceny to już wiedziałem, że koncert będzie wyjątkowy; był ogólny nastrój podniecenia i oczekiwania co się wydarzy.
Punktualnie o 20 na scenę przy burzy oklasków wszedł - a właściwie pląsał - Peter Hammill i od razu - bez zbędnych słów - usiadł przy fortepianie grając "Siren Song". Byłem nieco zawiedziony - liczyłem na otwarcie w postaci "My Room", ale co zrobić?; potem "Curtains" i kolejne lekki niedosyt - to nie są "moje piosenki". Pomyślałem, że gorzej być nie może; i na szczęście nie było - "Time Heals", a następnie przepiękne "Shell" i "Time to Burn". Gdy Hammill przesiadł się do gitary w końcu zobaczyłem Mistrza w całości, bo podczas setu fortepianowego widok trochę mi zasłaniało krzesło, na którym teraz Mistrz się usadowił i jeszcze stroił nieco gitarę. Zaczął jakby może nieśmiało - od "Comfortable?", ale potem były przepiękne pieśni - "Shingle Song" oraz "Driven", przy której poczułem niesamowite wzruszenie  (zresztą "Driven" melancholijnie mnie nastraja za każdym razem). Co potem? Dramatyczna "Like Veronica" i opus magnum tego koncertu "La Rossa"; widać Hammill już "oswoił" ten utwór, mimo iż nadal zdarza mu się pomylić tu i ówdzie w tym 10-minutowym kawałku. I to koniec setu na gitarze (szkoda, że tego krzesła nie odsunęli by nie zasłaniał widoku; mogłem jedynie obserwować cień Hammilla na ścianie sali jak gra na fortepianie, czasem gdy się wyginał lub schylał to również widziałem Go). Szybko do fortepianu i... "The Lie" - arcydzieło wykonane genialnie; potem mała wpadka - "A Better Time" nie powinien wtedy wykonywać - głos Hammilla niestety nie dał rady. Ale co tam - walenie w fortepian i żywiołowe "The Mercy"..., po którym dołujące i ciężkie "Descent" z ostatniej studyjnej płyty "From the Trees". Na deser "ciche" wykonanie "Stranger Still" - a ostatnie słowa - "a stranger, a worldly man", które zwykle na koncercie głośno wykrzykuje tym razem prawie wyszeptał...
Koniec koncertu. Szybka ucieczka Hammilla ze sceny, chociaż nikt nie miał wątpliwości, że to nie koniec. Po burzy oklasków musiał się pojawić. I wszedł. Zagrał delikatną "Ophelię"; znowu zawód, powinno być coś bardziej mocniejszego, odjazdowego... Ale Hammill gra co chce i nie podlizuje się widowni. Teraz już naprawdę koniec... Sam koncert (łącznie z brawami) trwał godzinę i czterdzieści cztery minuty. Ktoś powie krótko, ale...

Ale potem niespodzianka - Hammill będzie jeszcze podpisywał okładki, dawał autografy itp. Długa kolejka, oczekiwanie i jest! Nikomu nie odmawia, pierwsi w kolejce robią selfie z Hammillem (mnie też się udało), potem dostawiają krzesło i zdjęcia są robione na siedząco, na spokojnie; Peter podpisuje okładki płyt, bilety (co kto tam miał – pewna dziewczyna miała gitarę do podpisu!), można było zamienić kilka słów, uścisnąć dłoń Mistrza. Wrażenie niesamowite; dla mnie jak sen jakiś nierealny...

W trakcie koncertu obok mnie siedział chłopak (piszę chłopak bo miał może z 25-30 lat), który po każdej rozpoczętej piosence uruchamiał smartfon i wpisywał tytuł piosenki granej w tym momencie przez Hammilla; a że był chyba mało doświadczonym słuchaczem Petera to większość tytułów rozpoczynał od znaku zapytania i wpisania początku tekstu, który Hammill w tym momencie śpiewał; chciałem mu pomóc i podać tytuł, ale że mnie trochę tym zachowaniem wnerwił to odpuściłem...


Dzień drugi. ,,Klub Studio", Kraków 3.03.2019, godz. 20.00.

Klub studio już znany mi z koncertu VDGG w 2007. Znowu nie wpuszczają, dopiero po oburzeniu kilku fanów udało się wejść już o 18.30. Jeszcze piwo itp. z Łukaszem i Polsetem, przyjemne pogawędki, włącznie z pytaniem: czy dziś będzie lepszy repertuar? Czy będzie coś na miarę "La Rossy"? I było (a nawet lepiej niż było).

Znowu pląsy zamiast normalnego wejścia na scenę... I zaczął - "Easy to Slip Away" (znowu nie moja piosenka...), ale potem... dwie "love Songs" rozłożyły mnie... - "Don't Tell Me" i "Just Good Friends"; wydaje się, że to bardzo oklepane i ograne pieśni (mam pewnie z kilkadziesiąt ich wersji na bootlegach), bo często je Hammill gra, ale usłyszeć na żywo... to ciarki na plecach murowane. Następna to nowość z "From the Trees" czyli posępne "Anargorisis" płynnie - bez żadnej przerwy - przechodzące w "Unrehearsed" i tu już jest prawdziwa jazda nastrojami... Przejście na krzesło - które znowu nieco mi zasłaniało set fortepianowy (trudno przeżyję - Hammilla słyszę - a to najważniejsze) - "tradycyjne" strojenie gitary i co? Ano "Kometa" - jedna z najlepszych piosenek Hammilla - o wolnej woli, o bezsensie życia... ech... "Tak długo byłem sam"... - przepiękna (nie ma innego określenia) piosenka z "Nadira" przechodzi w vandergraafowaty "The Habit of the Broken Heart"; Hammill znowu stroi gitarę przy okazji wydobywając dziwne dźwięki, które bardzo się wszystkim podobały; no ale "On Tuesdays, she used to do yoga", "My Unintended" i "Primo on the Parapet" przeleciały szybko... Drugi set fortepianowy rozpoczyna się od... "The Mercy"? Przecież wczoraj to grał, co jest? Każdy tak wtedy myślał, ale to bębnienie (prawie dokładne jak w "The Mercy") w fortepian przeobraziło się w - jak zwykle dramatyczne i hałaśliwe - "That Wasn't What I Said". Następnie jedno dotknięcie klawisza fortepianu, jeden dźwięk i każdy już wie... "A Way Out"; nie wiem co napisać, po prostu słuchałem z ogromnym wzruszeniem, prawie ze łzami w oczach... Co też może być następne po tej cudownej pieśni - jednej z najlepszych w dorobku Hammilla? Mistrz zapowiedział, że zagra teraz coś co rzadko wykonuje i przeprasza za błędy... Co to będzie? K... "Louse" - krzyknąłem po cichu; niemożliwe stało się możliwe; mimo nieco chaotycznego wykonania, mimo słyszalnych błędów wykonawczych tu i ówdzie; mimo braku "I..." na koniec; genialne; po wybrzmieniu ostatniej nuty owacja na stojąco!; ale Hammill mówi, że to nie ostatnia piosenka, że jeszcze coś nam zagra... "Traintime" - idealny kawałek na koniec - po koncercie można na pociąg już iść... Ale kto by bo go tam słuchał... Oklaski i bis. Musi być. Jest "Last Frame" - mocno i ostro, ale bez szału. Więcej nie będzie grania... I nie było, szkoda, że to już koniec...

Po kilkunastu minutach jednak wychodzi znowu do podpisywania płyt i pozowania do fotografii; sympatyczny, starszy - miałem wrażenie, że nieco nieśmiały - Pan (Mistrz) - Peter Hammill.

Jakoś dziwnie było później siedzieć przy piwie tuż obok - 5-7 metrów od muzycznego Arcymistrza i obserwować jak podpisuje płyty innym fanom, jak wymienia uściski, jak patrzy...

Głos Hammilla czysty (poza "A Better Time") i bardzo wyraźny - mimo, że w niektórych piosenkach musiał już śpiewać na niższych rejestrach; granie jak zwykle dobre, chociaż i tu zdarzały się niewielkie pomyłki; ale kogo to obchodzi? Zagrał z pasją, energią i zaangażowaniem... zagrał dla nas...

---

Mam i autografy, mam zdjęcia, mam selfie z Hammillem...

Mam nagrania audio koncertu...

Mam wszystkie te piękne, wzruszające chwile zachowane z pamięci, w sercu, w duszy...

Ale i tak jakoś potem pusto i ciężko...

Powrót do rzeczywistości, do tego, skąd zawsze mnie Hammill zabierał...

Czy to już naprawdę koniec?...
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

ceizurac

There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Sebastian Winter

What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

LenoreLazuli

Świetna relacja, nic tylko dziękować za przedłużanie pokoncertowego transu :)
A "Ophelia" była specjalnie dla mnie, ja wam mówię :D Nikt za tym chyba szczególnie nie szaleje a dla mnie to jeden z wyjątkowych utworów. Miałam naprawdę niedosyt po koncercie - to nie wina Hammilla, bo naprawdę zagrał kilka moich ulubionych perełek, ale po prostu chciałam żeby to trwało i trwało. A tutaj ta "Ophelia" i nagle wszystko do siebie pasuje, mogę spokojnie wyjść z sali z poczuciem, że rzeczywistość dogoniła marzenie. Właśnie "Ophelia" będzie mi się najbardziej kojarzyć z tym koncertem i "Driven". To magiczny utwór, poznałam go stosunkowo niedawno i miałam wielką nadzieję, że go usłyszę. Teraz chyba nigdy się od niego nie uwolnie. Poza tym tak strasznie się cieszę że uslyszałam "The Lie". To naprawdę szczególny utwór, kojarzy mi się z głodowaniem w Rzymie, kiedy miałam okazję przemyśleć dużo spraw. Przed samą rzeźbą Berniniego stałam chyba kwadrans bez ruchu, powtarzając tekst Hammilla i nawet nie przypuszczając że kiedyś usłyszę to na żywo.   Ogromne ciarki na "Time Heals, tak samo "Stranger Still", "La Rossa". To było całkowicie nierealne, cudownie wykonane. Nie mogę uwierzyć, że uslyszałam wszystko, co zawsze wydawało mi się trochę zamknięte w przeszlosci, niedostępne. Poznałam Hammilla przez archiwalne audycje Nosferatu, czytałam jego relacje z koncertu, etc., jako całkiem młody "wyznawca" nie brałam pod uwagę tego, że mogę mieć szansę na koncert, że takie rzeczy się zdarzają w Polsce w 2019 roku. Zżyłam się z twórczością Hammilla, pozwolił mi dać sobie radę z wieloma rzeczami, odkryć co liczy się w moim życiu. Te utwory towarzyszyły mi w najróżniejszych i najważniejszych sytuacjach. To że uslyszałam kilka naprawdę ważnych to wciąż za dużo dla mojej głowy, nie pojmuję tego zupełnie. Mam w pamięci jakąś postać - prawie zjawe na ciemnej sali, jakieś poczucie niesamowitości, pewną ilość szczegółów, moje reakcje, euforię, kiedy poznawałam pierwsze takty utworów, dużo braw zewsząd. Potem myśl "jak to, już koniec?", męcząca mnie dopóki nie uslyszałam "Ophelii". Po koncercie wyszłam w stanie zupełnego odretwienia, zgubiłam drogę do samochodu, znalazłam dopiero po chwili  :D wsiadłam i przez godzinę patrzyłam się w jeden punkt, całkiem rozbita i zdezorientowana - "Co teraz? Co może jeszcze się wydarzyć po czymś takim?" Zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. Tak jak napisał Hajduk - to było obcowanie z prawdą. Poczułam że warto przy takiej prawdzie trwać, nie tracić czasu na pozory i to, co nie ma dla nas żadnego znaczenia.
Bardzo chaotyczne przemyślenia, tak mniej więcej wyglądają 43 (!) strony mojego dziennika, nie wiem, co się ze mną stało i kim teraz jestem.
Uneindeutig
Für immer: Neu

ceizurac

Dzięki za relację LenoreLazuli; bardzo ciekawa.  :)
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

LukaszS

...Along the track the wires are humming...

Stukot kół tramwaju numer siedem przybliżał mnie z każdą chwilą na wschodnią stornę Warszawy. Towarzystwo tramwajowe, albo z lekka napite, ale wybierające się na sobotnie dyskoteki nie miało pojęcia co za kilkadziesiąt minut stanie się w klubie Mała Warszawa.

Stranger still in another town

Ostro napici  ostatni pasażerowie wytoczyli się na przystanku końcowym Kawęczyńska Bazylika, a ja w stronę ulicy Otwockiej szybkim krokiem, aby jako ten obcy nie wpakować się w jakieś kłopoty. Dotarłem tam w parę minut, rozpoznałem czekającego na wejście Ceizurakc'a i chwilę pogawędziliśmy.

...Here we are, there we went full circle...

Od 20:04 byliśmy już w innym świecie. W świecie który każdy z nas przeżywa raczej w odosobnieniu. Muzyka i teksty Hammilla nie są bowiem do wspólnej zabawy. Każdy z nas ma swoje przemyślenia, swoje historię, swój własny odbiór tej muzyki. W Warszawie siedziałem z dobrej strony krzesła. Uderzenia w klawisze , mimika twarzy, wszystko widoczne jak na dłoni. Pierwszy set zapamietałem przede wszytskim z Time Heals.

Letters in pencil, some of them as heavy as lead,
as dated as carbon, as black as coal, but burning as red


Nie tylko literki szkicowane ołówkiem potrafią być ciężkie jak ołów, stare i czarne jak węgiel, mieniące się czerwienią, ale  także każde muśnięcie strun czy dotyk klawiszy różnobarwnie pokazał dobrze znane nam pieśni mistrza.

...I slalomed through life's obstacles more on instinct than feel...

W tym koncercie też jakoś tak instynktem bardziej niż czuciem każdy z dżwięków spływał na mnie z osobna razem tworząc niezapomniane preludium do głównego dania

...Lacking sleep and food and vision here I am again

La Rossa cóż więcej dodać...

...down the river Ophelia goes...


Zatopiliśmy się w tym koncercie jak Ofelia w jeziorze


.....

And though the bags are packed ready for the road

Wyruszam do Krakowa.  Jakże inaczej w komunikacji miejskiej, inni ludzie inne miasto. Tutaj poczułem się bardziej swojsko. Hotel miałem w pobliżu KLUB STUDIO, więc wieczorem piesza wędrówka , wśród zawiedziony kibiców Wisły Kraków , która to przegrała tego wieczoru swój mecz. Ludzie którzy dotarli koło 18 na koncert zdenerwowani byli zachowaniem organizatora koncertu.  Pomimo informacji iż o tej godzinie będą otwarte drzwi, czekali tego chłodengo wieczoru przed nimi dobre pół godziny. W miezyczasie Peter Hammill przeszedł sobie korytarzem zwiedzajac chyba obiekt.

You don't have to say a thing,the silence is sweet

Tym razem punktualnie o 20:00 Peter usiadł do fortepianu, a ja tak jak Ceizurac pierwszego wieczoru miałem krzesełko na środku sceny jako główny atut sceny. Pierwszy set to powrót do pyty Love Songs którą poznawałem jako jedną z pierwszych. Było też moje ulubione Unrehearsed z czasów gdy znałem już dobrze stare nagrania, a na nowe w dzień premiery z wypiekami udawałem się do sklepów aby ich poszukać.

While the comet spreads its tail across the sky
it nowhere near defines the course it flies,
nor does it find its own direction
.

Kometa, cóż więcej dodać

Out, out, you'll not feel the fall-out
   ...I wish I'd said "I love you".


Wróciłem myślami do roku 2010. Nie było mi dane pojechać na berliński koncert, zniknęło wówczas z tego świata parę bardzo  bliskich mi osób, ale też urodziła mi się córka... ile osób wzruszyło to wykonanie ?...mnie na pewno

There's a line snaking down my mirror :
splintered glass distorts my face,


Opus magnum koncertu krakowskiego, zazdrośćcie nam wszyscy którzy nie doświadczyliście tego w tamtej chwili...lustro rozpadło się w moich myślach, a domy nie są zbudowane ze szkła i cegieł tylko z ludzi którzy je tworzą, z rodzin, z codzienności...

The red light, the silver, the black and the bromide;
the silence, the waiting for overview....


W czasach smartfonów, nie ma ciemni a fotografie natychmiast ukazują się w przestrzeni... Selfie po koncercie krakowskim nieco gorsze niż to w Warszawie, ale mi nie pozostał tylko negatyw.

But then
I only have a negative of you.


Spełnione  marzenie ale i powstało kolejne aby jeszce raz udać się na spotkanie z PH. Jesli tylko będzie w pobliżu z pewnością nie stracę takiej okazji...










There is so much sorrow in the world,
there is so much emptiness and heartbreak and pain.
Somewhere on the road we have all taken a wrong turn...
how can we build the right path again?

ceizurac

There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

ceizurac

Łukasz! Ależ ciekawe spojrzenie na koncerty Petera... :)
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

ceizurac

There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Sebastian Winter

What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Polset

W pewnym sensie jestem teraz sławny :D Moja łepetyna jest na koniec :D
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Polset

Dla tych co chcieli by zobaczyć jak dukam po Angielsku i jaką mam mordę nie na zdjęciu a w ruchu.
Nagrałem spontaniczne coś w stylu vloga. Nagrałem to dla grup na FB zrzeszających pHanów  z całego świata
Ale ze wspominam tu o naszym forum i o Ceizuracu to wstawiam
Jest za długie i pewnie nudne ale może ktoś będzie rad to zobaczyć
Są to chaotyczne wspomnienia i uwagi o koncertach Hammilla z PL https://youtu.be/R7CR5Ab7zZ0
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

ceizurac

Cytat: Polset w 16 Maj 2019, 08:37:43
Dla tych co chcieli by zobaczyć jak dukam po Angielsku i jaką mam mordę nie na zdjęciu a w ruchu.
Nagrałem spontaniczne coś w stylu vloga. Nagrałem to dla grup na FB zrzeszających pHanów  z całego świata
Ale ze wspominam tu o naszym forum i o Ceizuracu to wstawiam
Jest za długie i pewnie nudne ale może ktoś będzie rad to zobaczyć
Są to chaotyczne wspomnienia i uwagi o koncertach Hammilla z PL https://youtu.be/R7CR5Ab7zZ0

Jak dla mnie nie dukasz po angielsku - przynajmniej po koncercie jak rozmawiałeś z fanem z Izraela to byłem pełen podziwu.
A skoro wspominasz o forum (i o mojej skromnej osobie) to na pewno to obejrzę.
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Polset

Cytat: ceizurac w 16 Maj 2019, 08:57:19
Cytat: Polset w 16 Maj 2019, 08:37:43
Dla tych co chcieli by zobaczyć jak dukam po Angielsku i jaką mam mordę nie na zdjęciu a w ruchu.
Nagrałem spontaniczne coś w stylu vloga. Nagrałem to dla grup na FB zrzeszających pHanów  z całego świata
Ale ze wspominam tu o naszym forum i o Ceizuracu to wstawiam
Jest za długie i pewnie nudne ale może ktoś będzie rad to zobaczyć
Są to chaotyczne wspomnienia i uwagi o koncertach Hammilla z PL https://youtu.be/R7CR5Ab7zZ0

Jak dla mnie nie dukasz po angielsku - przynajmniej po koncercie jak rozmawiałeś z fanem z Izraela to byłem pełen podziwu.
A skoro wspominasz o forum (i o mojej skromnej osobie) to na pewno to obejrzę.

25 minut pier...a ;) Nie pamiętam kiedy wypominam o Tobie ;)
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

ceizurac

There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.