Aktualności:

vdgg.art.pl - całkiem niezła polska strona o VdGG i PH

Menu główne

Drama czy FFH

Zaczęty przez Sebastian Winter, 09 Lipiec 2011, 20:45:55

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

którą płyte wolicie?

Drama
1 (100%)
Fly From Here
0 (0%)

Głosów w sumie: 1

Sebastian Winter

myśle ze taka ankieta jest jak najbardziej wskazana z okazji ukazania sie nowej plyty Yes. Po pierwsze i na Dramie i na FFH wystepują Trevor Horn i Downess, po drugie na Fly.. znow nie ma Jona Andersona.
Ja stawiam na Drame bo ta plyta byla bardziej spójna no i znalazły sie na niej dwa arcydziela czyli Maschine messaiah i Into the lens- kompozycje moze nie tak dobre jak Close czy Awaken lecz wciąż udowadniające ze nawet bez Jona yes potrafi nagrac coś swietnego. na FFH takich kilerów nie ma choć i tutaj swietna jest tytułowa suita( ktorej czesc powstała juz w 1980 roku i miala nawet znależć sie na Dramie ) - szczególnie jej trzecia czesc: sad night....z przepięknym motywem przewodnim , i into the storm -ze swietną sekcją rytmiczną.
W ogóle nowa plyta Yes jest chyba najmniej Yesową  plytą Yes w dziejach zespolu: chwilami kojarzy sie bardzo z Buggles, chwilami ze skandynawskim progiem spod znaku Wobbler- co oczywiscie nie jest zarzutem bo po 6 krotym przesluchaniu tej plyty jestem naprawde, moze nie zachwycony lecz na pewno usatysfakcjonowany....bo nie liczylem na wiele a szczerze mowiąc bylem przekonany ze czeka nas najgorsza plyta yes od czasu Union...a tu niespodzianka, i hope ze panowie Squire i spółka jeszcze nie złoża broni i moze juz z Jonem w skladzie nagrają znow coś tak porywającego jak np Magnification
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Polset

Na razie wstrzymuję się od głosu ale wybór nie będzie łatwy. Na Dramie sa 2 arcydzieła a na Fly arcydzieł bark ale za to poziom generalny jest wyższy. 
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

mahavishnu

Po pierwszym przesłuchaniu powiem tak :
Generalnie jestem wobec tej płyty na TAK !
Album nie zawodzi choć jednocześnie nie powala. Porównywanie z ,,Dramą'' jest dość trudne bowiem albumy różnią się dość znacznie stylistyczie (myślałem przed pierwszym przesłuchaniem  , że tych podobieństw będzie więcej , tymczasem kończą sie one raczej na personaliach).

Podobieństwa : - mimo wszystko tu i tam brak arcydzieła , choć na ,,Dramie '' bylo do             tego  bliżej   (,,Machine Messiah'') , zręczna próba połączenia estetyki rocka progresywnego z pop rockiem,   rażący brak Wakemana - Downes nie ma własnego specyficznego stylu.

Różnice :  na ,,Dramie'' panowie robili wszystko , aby Trevor Horn brzmiał jak Jon Anderson , tymczasem na tym najnowszym dziele nie dostrzegłem aż tak usilnych zabiegów , głos Benoit Davida bardziej kojarzy mi się z Dennisem de Youngiem z grupy Styx niż Jonem Andersonem, ,,Drama'' miała znacznie cięższe , rockowe brzmienie , ta najnowsza jest bardziej subtelna , sekcja rytmiczna Squire - White nie gra już z takim ognistym animuszem,
zaskoczeniem jest także to , że produkcja tej płyty pozbawiona jest efekciarskiej produkcji a la Trevorn Horn (już na ,,Dramie'' były tego pierwsze przejawy , choćby w ,,Tempus fugit'' , nie wspominajac o ,,90125''.
A która jest lepsza ?
Trudno powiedzeć po jednokrotnym przesłuchaniu , chciałoby się powiedzieć ,,Drama'' , jednak myślę , że potrzeba na to więcej czasu , to on weryfikuje znacznie lepiej takie sądy i opinie.

Sebastian Winter

FFH jest rzeczywiscie bardzo rowną plyta choć w necie jest nieustannie rąbana ze wszystkich stron- glownie na stronach polskich- na progarchives jest lepiej - średnia ocena ok 3,68 wiec nie jest najgorzej
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Polset

Cytat: Sebastian Winter w 15 Lipiec 2011, 12:52:23
FFH jest rzeczywiscie bardzo rowną plyta choć w necie jest nieustannie rąbana ze wszystkich stron- glownie na stronach polskich- na progarchives jest lepiej - średnia ocena ok 3,68 wiec nie jest najgorzej

Ale Art Rock pl o dziwo az tak po niej nie jedzie. A oni słynną ze złych ocen dobrych płyt.  Płyta ma słabsze momenty,należy do nich "Into the Storm",którego nie lubię. No i "Solitaire" mogło by nie być,od taki sobie nudny akustyczny przerywnik. Zakochany jestem za to absolutnie w"Hour of Need" normalnie gra mi pod czaszką i ten utwór najlepiej pamiętam z całej płyty
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Sebastian Winter

a ja wlasnie Hour of Need nie lubie bo nudzi mnie  lekko ;) Into the storm jest super szczegolnie ta chwila jak Benoit spiewa take me away....take me
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

mahavishnu

Na tej płycie podoba mi się to , że muzykom udało sie znależć zloty środek między artystycznymi aspiracjami a wymogami rynku. Powiedzmy sobie szczerze  - od ponad 60-letnich panów trudno byloby wymagać dziś , aby dali nam nowe ,,Gates of delirium'' lub ,,Close to the edge'' Nie te czasy ale chyba i także nie te możliwości. Dobrze , że nie skończyło się na czymś w rodzaju ,,Union'' lub ,,Open your eyes'' , płytach w zasadzie nikomu niepotrzebnych. Yes w zasadzie od dobrych kilkunastu lat zdawał sie być zespołem , który żyje przeszłością , np. w czasie trasy ,,Open your eyes'' praktycznie nie grali utworów z tej płyty , prezentując klasyki z lat 70-tych. A jeszcze w latach 80-tych było dokładnie odwrotnie , wówczas grali swoją współczesną muzyką ,,,starocie'' pojawiały się w czasie bisów. Teraz zapewne też skupią się na klasykach , zresztą ludzie chyba przede wszystkim na to przychodzą.

Polset

Cytat: mahavishnu w 15 Lipiec 2011, 23:31:41
Na tej płycie podoba mi się to , że muzykom udało sie znależć zloty środek między artystycznymi aspiracjami a wymogami rynku. Powiedzmy sobie szczerze  - od ponad 60-letnich panów trudno byloby wymagać dziś , aby dali nam nowe ,,Gates of delirium'' lub ,,Close to the edge'' Nie te czasy ale chyba i także nie te możliwości. Dobrze , że nie skończyło się na czymś w rodzaju ,,Union'' lub ,,Open your eyes'' , płytach w zasadzie nikomu niepotrzebnych. Yes w zasadzie od dobrych kilkunastu lat zdawał sie być zespołem , który żyje przeszłością , np. w czasie trasy ,,Open your eyes'' praktycznie nie grali utworów z tej płyty , prezentując klasyki z lat 70-tych. A jeszcze w latach 80-tych było dokładnie odwrotnie , wówczas grali swoją współczesną muzyką ,,,starocie'' pojawiały się w czasie bisów. Teraz zapewne też skupią się na klasykach , zresztą ludzie chyba przede wszystkim na to przychodzą.

W latach 80-tych odnieśli sukces komercyjny o  płytach z lat 90tych cieżko tak powiedzieć. Całkowiecie się zgadzam. Dla mnie "Fly from here" to pierwsza dobra płyta od czsów "Drama"
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Sebastian Winter

Jeszcze po drodze byly: Talk- calkiem przyjemne choć wciąż slychać bylo nieszczęsnego rabina ( poza tym świetna Endless dream) , Ladder - tez przyjemnie sie tego slucha a do tego swietne Homeland na poczatek, no i Magnification ktora uwazam za dzieło lepsze od FFH-
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

mahavishnu

Moim zdaniem po albumie ,,Drama'' powstało kilka płyt mniej więcej na jej poziomie. Po efekciarskich i nachalnie nowoczesnych ,,90125'' i ,,Big generator'' ukazała sie bardzo udana ,,ABWH'' (1989) zanurzona w przeszłości  , najbardziej ,,wakemanowska'' , z takimi perełkami jak ,,Themes'' , ,,Brother of mine'' czy ,,Birthright''. Po kiepskim ,,Union'' wyszła zaskakująco udana płyta ,,Talk'' (1994)  z dwoma utworami , które można zaliczyć do kanonu Yes ,,I am waiting'' i fenomenalnym ,,Endless dream'' (dla mnie to najlepszy utwór Yes od czasu ,,Awaken'' , okazało się , że nawet Trevor Rabin potrafi stworzyć porywającą muzykę) , utworów takiego formatu na najnowszym albumie na razie nie dostrzegłem.
Nie można także zapominać o ,,Keys to ascension - vol. 2'' (1997) , ta część studyjna to był zupełnie udany powrót do lat 70-tych na czele z suitą ,,Mind drive'', może nie była to rzecz na miarę ,,Close to the edge'' , ale na pewno warta zapamiętania.

Sebastian Winter

zupełnie zapomnialem o studyjnych nagraniach na Keys - bardzo dobra muzyka osadzona jak machavishnu zauwazyl głeboko w latach 70-tych..........doddam jeszcze ze jak na razie FFH zaraz obok Magnification jest dla mnie najlepsza plytą yes z okresu post dramowego

PS: ABWH'' nie wspomnialem poniewaz formalnie nie ukazał sie pod nazwą Yes- choć jest ta plyta jak najbardziej Yesowa
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

mahavishnu

Tak , jest to jeden z tych przykładow , gdy do muzyki wmieszali sie prawnicy i wydali werdykt tyleż logiczny co absurdalny. Frakcja Squire'a wygrała tylko dlatego , że był on jedynym muzykiem Yes , który zagrał na wszystkich płytach zespolu i nigdy z niego nie odszedł , natomiast zupełnie pominęto przy werdykcie aspekt artystyczny. To odejście z zespołu było także przeważajacym czynnikiem w sporze między Gilmourem , Wrightem , Masonem a Watersem. Tego ostatniego ostatecznie pogrążył słynny list do EMI z grudnia 1985 roku  ,  w którym oświadczył on o odejściu z zespołu. W wypadku VdGG także zawsze miałem spore opory z albumem ,,Aerosol grey machine'' , który przecież de facto jest płytą solową Hammilla (znana sprawa z wytwórnią Mercury).

Sebastian Winter

Cytat: mahavishnu w 16 Lipiec 2011, 22:37:53
Tak , jest to jeden z tych przykładow , gdy do muzyki wmieszali sie prawnicy i wydali werdykt tyleż logiczny co absurdalny. Frakcja Squire'a wygrała tylko dlatego , że był on jedynym muzykiem Yes , który zagrał na wszystkich płytach zespolu i nigdy z niego nie odszedł , natomiast zupełnie pominęto przy werdykcie aspekt artystyczny.


Muzyka yes w latach 80-tych niewiele miala wspólnego z aspektem artystycznym...niestety
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?