"A Grounding In Numbers" 2011 - wersja demo

Zaczęty przez ceizurac, 21 Luty 2011, 15:28:26

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ceizurac

Dokładnie (no prawie dokładnie, bo 17 marca 2008) trzy lata minęły od ukazania się ostatniej płyty studyjnej "Trisector". Pod datą 14 marca 2011 pojawi się nowy - 11 studyjny - album Van Der Graaf Generator "A Grounding In Numbers". W niektórych krajach dzień wydania tej płyty będzie wyglądał następująco: 3.14, co jest najprostszym zapisem liczby Pi; a w przypadku "A Grounding In Numbers" nie jest to bez znaczenia. Sama płyta przynosi wiele skojarzeń z liczbami - nie dość, że tytuł można tłumaczyć jako "Wprowadzenie do liczb" (wiadomo, że Hammill zawsze nadaje wieloznaczne tytuły swoim albumom, więc inna możliwość to "Uziemiony przez liczby" - i tu liczby symbolizować mogą lata życia). Okładka - z pewnością o wiele ciekawsza niż to było w przypadku "Trisectora" - też może nieco nam podpowiedzieć w kwestii interpretacji tytułu; mamy bowiem na niej symbole "uziemienia" prądu oraz bardzo małym druczkiem zapis kodu binarnego. Mimo swej prostoty - wręcz minimalizmu - okładka ta wydaje się jedną z najlepszych w dorobku zespołu.
Ciekawostką jest fakt zatrudnienia do zmiksowania płyty Hugh Padghama, producenta wielu znanych wykonawców, m.in. Genesis, Bee Gees, Davida Bowie, Kate Bush, Clannad, Phila Collinsa.
Na płycie mamy aż 13 utworów - co jak na Van Der Graaf Generator jest dużo, nawet bardzo dużo; 11 piosenek i 2 utwory instrumentalne. W większości są to dość krótkie utwory - aż 5 z nich ma czas poniżej 3 minut, co w przypadku zespołu Hammilla jest nowością absolutną. Najdłuższy utwór ma nieco ponad 6 minut. Kto by przypuszczał, że "power trio" pójdzie taką drogą?
A więc po kolei...

Album rozpoczyna delikatna ballada - "Your Time Starts Now", w której mamy spokojną partię organów, solo imitujące flet (czyżby tęsknota za Jaxonem?). Kompozycja jak na VDGG piękna i urzekająca - ja zdecydowanie wolałbym jednak jakiś dźwiękowy kop między oczy.

"Mathematics" - tu mamy już nawązania do tytułowych liczb - też się rozpoczyna niby balladowo, ale potem - głównie za sprawą śpiewanego refrenu - utwór staje się dość melodyjny i wręcz przebojowy. Ciekawostką (wręcz sensacyjną i rzadką jak na płytę z muzyką rockową - ba! w ogóle z muzyką) jest tekst utworu. Hammill wyśpiewuje jeden z najpiękniejszych (jak by to powiedzieli matematycy) wzorów matematycznych (tak! wyśpiewuje) czyli tożsamość Eulera (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wz%C3%B3r_Eulera). Sam pomysł na takie rozwiązanie rewelacyjny - Hammill wykonał go po mistrzowsku.

Gdy usłyszałem początek "Highly Strung" to pomyślałem, no fajnie zespół poszedł na łatwiznę i zaczął grać disco (progdisco?). No bo to rytmiczne - wręcz dyskotekowe - wejście, ale na szczęście po kilku sekundach (dzięki Bogu!) mamy karkołomne łamańce wszystkich instrumentów i niemelodyjny śpiew Petera Hammilla; w refrenie znowu zmiana nastroju - po prostu dyskoteka z kapitalnymi zaśpiewami Petera - można potańczyć... To będzie (już z pewnością jest) najbardziej kontrowersyjny fragment tej płyty. Chociaż gdyby panowie wydali go na singlu to hit murowany (skojarzenia z "Another Brick In the Wall, Part 2" całkiem na miejscu).

Po trzech piosenkach kolejny jest "Red baron" - jeden z dwóch intrumentalnych kawałków; piekielnie mroczny, dołujący, z perkusją wziętą jakby z "B'boom" King Crimson i dziwnymi nieokreślonymi odgłosami w tle.

"Bunsho" – to piosenka o pisarzu japońskim Akutagawie; na podstawie jego powieści Kurosawa nakręcił "Rashomona". "Bunsho" to też tytuł jednej z nowel tego pisarza oraz japońska epoka historyczna trwająca między 1466 a 1467. Zespół uraczył nas średnim tempem w postaci cieżkiego, rockowego utworu z lekko przybrudzonymi i snującymi się partiami gitar, podkładem organów oraz całą masą kapitalnie bijącej po uszach perkusji; na końcu można doszukać się nawet jakichś strzępów solówki Hammilla na gitarze.

"Snake Oil" to pogmatwany kawałek o dwóch obliczach. Pierwsze z nich to pogodny organowy wstęp i weselszy wokal Hammilla; drugie oblicze to twardo brzmiący fortepian, beznamiętny śpiew, brud organowy oraz ataki gwałtownej perkusji i ogólne "zatrzymanie" akcji muzycznej; ten mroczniejszy nastrój narasta i narasta aż do znowu przyjemniejszego (jak na początku) zakończenia.

"Splink" - drugi instrumentalny utwór; nastrojowy (ale nie pogodny) z gitarą trochę w stylu Shadows i wtrącającymi się klawiszami o barwie klawesynu; Evans się też się musiał tu napracować bębniąc swoje partie.

"Embrassing Kid" zachwyca swoją tradycyjną, rockową prostotą; myślę, że to tęsknota do K-Group, no bo ten fajny riff gitary, czysto brzmiący bas. Po prostu rock.  W końcówce Hammill rozśpiewuje się wielogłosami przez co piosenka nabiera nieco innego wymiaru.

"Medusa" - znowu zmiana nastroju - posępna, monotonna piosenka, z niezłymi klawiszowo-gitarowymi motywami, z jakąś mechaniczną perkusja i głosem Hammilla przepełnionym beznadzieją.

"Mr Sands" (tytuł być może nawiązuje do zdania wypowiadanego na dworcach i w innych miejscach publicznych "Would Inspector Sands please investigate a '1A' on 'four'"; oznacza ono ni mniej ni więcej tylko to, że lepiej udać się ku wyjściu; jest podejrzenie zamachu) - rozpoczyna się chórem hammillowskich wokali, które wprowadzają nas w tę nieco (mimo tytułu) pogodniejszą piosenkę; ale dla mnie to tylko zwykła piosenka.

W "Smoke" początkowo słychać tylko stukanie fortepianu, a potem dzieje się trochę więcej - mamy niby dyskotekowy rytm i znowu kapitalne klawisze z szeptanym, nieznacznie "postrzępionym" (stereo się kłania), a potem normalnym wokalem Hammilla.

"Smoke" płynnie przechodzi w "5533" - bardziej zakręcony, skomplikowany, gęsty, z lekko jazzującymi partiami basu i perkusji. W refrenie Hammill znowu wymienia jakieś liczby.

"All Over the Place" - znowu ten klawesynowy motyw, który wraz z fortepianem wspaniale gra unisono; potem utwór się rozkręca, mamy kilku Hammillów śpiewających, mamy i spokojniejsze momenty bez perkusji, a zakończenie organowo-gitarowe już trochę lepsze. Utwór za pierwszym razem może trochę razić i "nie wchodzi od razu", ale trzeba go więcej razy posłuchać, by wychwycić więcej.

Podsumowując trochę szkoda, że zespół nie pokusił się o więcej partii instrumentalnych, o wydłużenie jakimiś solówkami krótkich utworów. Lecz tym razem nie o to chyba chodziło; VDGG po prostu nie ogląda się do tyłu, nie kopiuje siebie, nie nagrywa dwóch albumów takich samych czy też takich jakie oczekiwaliby fani bądź dziennikarze i krytycy. Zespół idzie do przodu własną drogą, rozwija się, wciąż poszukuje dla siebie odpowiedniej drogi. I dlatego obcowanie z każdym nowym albumem zespołu wciąż przynosi słuchaczowi kolejną porcję zaskoczeń. Nie jest to płyta łatwa w odbiorze - nie podoba się od razu. Ja po pierwszym odsłuchu byłem lekko skonternowany. Nie wiedziałem co myśleć. Ale po wielokrotnym przesłuchaniu uważam, że Hammill, Banton i Evans nadal tworzą doskonałą muzykę - może "A Grounding In Numbers" nie jest arcydziełem na miarę "H To He" czy "Still Life" - ale jest płytą bardzo dobrą; płytą zawierającą cały wachlarz stylistyczny utworów, które na pierwszy rzut oka (ucha) mogą wydawać się zbitkiem różnorodności i eklektyzmu. Nic z tego - "A Grounding In Numbers" to zwarta, równa i naprawdę świetna płyta świetnego zespołu. Mam nadzieję, że to nie ostatnie słowo VDGG; że za 3 lata (oby szybciej!) znowu nas czymś zaskoczyli...
There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

ceizurac

There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Desdemona

Recenzja napisana bardzo fajnie, ale jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, iż nie warto kupować tej płyty ;)

Sebastian Winter

What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

kpt. Nemo

Bardzo fajna recenzja. Ja w przeciwieństwie do Dyrekcji utwierdziłem się w przekonaniu, że płytę będę musiał przesłuchać, bo jak widać - tego jeszcze nie było :-)

Desdemona

"Nowoczesność" u VdGG jest potrzebna jak puszka towotu w zupie.
Ja jestem ortodoksyjną fanką, więc mnie takie eksperymenty wnerwiają.

Polset

Cytat: Desdemona w 21 Luty 2011, 18:40:15
"Nowoczesność" u VdGG jest potrzebna jak puszka towotu w zupie.
Ja jestem ortodoksyjną fanką, więc mnie takie eksperymenty wnerwiają.


Trisector tez współczesny. Granie jak dawniej interesowało Jaxsona-Pamiętam że popierałaś decyzje Hammilla o jego wykluczeniu z zespołu.
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Sylvie

Cytat: Polset w 21 Luty 2011, 18:50:53
Cytat: Desdemona w 21 Luty 2011, 18:40:15
"Nowoczesność" u VdGG jest potrzebna jak puszka towotu w zupie.
Ja jestem ortodoksyjną fanką, więc mnie takie eksperymenty wnerwiają.


Trisector tez współczesny. Granie jak dawniej interesowało Jaxsona-Pamiętam że popierałaś decyzje Hammilla o jego wykluczeniu z zespołu.

Ja też popierałam, bo Trisector mi się podobał, szczególnie "Interference Patterns" i "Over The Hill", bo np. "All That Before" nieszczególnie.
VdGG na "Trisectorze" podążał we właściwą stronę, teraz idzie niestety w kierunku latryny :(
Something makes me nervous,
something makes me twitch...

Elizabeth Winter

Cytat: Desdemona w 21 Luty 2011, 18:40:15
"Nowoczesność" u VdGG jest potrzebna jak puszka towotu w zupie.
Ja jestem ortodoksyjną fanką, więc mnie takie eksperymenty wnerwiają.

I nie są zespołowi potrzebne.


ceizurac

There's the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can't believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it's al behind you.

There's the thing, for all you know
it's time to let go.

Sebastian Winter

Cytat: ceizurac w 22 Luty 2011, 13:39:04
Cytat: Jurski w 22 Luty 2011, 12:28:24
Kolejna recenzja GIN: http://www.mlwz.ceti.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=6036&Itemid=26

He, he... Podoba mi się porównanie "Highly Strung" do nagrań Stonesów. Kabaret.




Highly Strung tak sie ma do stonesów jak Macierewicz do Putina :D
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Desdemona

Cytat: Sebastian Winter w 22 Luty 2011, 13:55:22
Cytat: ceizurac w 22 Luty 2011, 13:39:04
Cytat: Jurski w 22 Luty 2011, 12:28:24
Kolejna recenzja GIN: http://www.mlwz.ceti.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=6036&Itemid=26

He, he... Podoba mi się porównanie "Highly Strung" do nagrań Stonesów. Kabaret.

Highly Strung tak sie ma do stonesów jak Macierewicz do Putina :D

Szczególnie, że numery Stonesów są 39 razy lepsze od HS ;)