Autor Wątek: Riverside - "Wasteland"  (Przeczytany 6036 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Sebastian Winter

  • Wampir
  • Ekspert-wyjadacz
  • ***
  • Wiadomości: 21977
  • Płeć: Mężczyzna
    • Zobacz profil
Riverside - "Wasteland"
« dnia: 21 Lipca 2018, 08:35:01 »
Nowa płyta zespolu ukaze się 28 września.

1. The Day After
2. Acid Rain
3. Vale Of Tears
4. Guardian Angel
5. Lament
6. The Struggle For Survival
7. River Down Below
8. Wasteland
9. The Night Before


What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Offline Sylvie

  • Сильвия
  • Central Scrutinizer
  • Ekspert-wyjadacz
  • *
  • Wiadomości: 1296
  • Płeć: Kobieta
    • Zobacz profil
Odp: Riverside - "Wasteland"
« Odpowiedź #1 dnia: 03 Września 2018, 22:16:31 »
Info z Fejsa:

 Riverside powraca do gry. Zespół, który istnieje od 2001 roku i na swoim koncie ma już sześć płyt długogrających, jeden album kompilacyjny, dwa minialbumy, dwa albumu live, mnóstwo zagranych tras koncertowych, powraca w tym roku z siódmym albumem zatytułowanym „Wasteland”. Tym razem w składzie trzyosobowym. Piotr Kozieradzki - perkusja, Michał Łapaj - klawisze, Mariusz Duda - gitary, bas i wokal.

"Pamietam moment kiedy ogłosiliśmy całemu światu, że istniejemy dalej, ale jako trio" - mówi Mariusz Duda - "Robiliśmy sobie sesję zdjęciową nad polskim morzem. Powiedziałem wtedy do chłopaków - Pamiętajmy, że to dopiero początek. Wielu z naszych fanów nie wyobraża sobie jeszcze albumu bez Grudnia, a dla części z nich, wraz z jego śmiercią nastąpił właśnie koniec zespołu. Musimy udowodnić, że jesteśmy w stanie przetrwać grając nie tylko koncerty, ale przede wszystkim nagrywając nowy album."

Tragedia, która wydarzyła się w lutym 2016 roku postawiła działalność zespołu pod znakiem zapytania. Współzałożyciel i gitarzysta zespołu Piotr Grudziński zmarł niespodziewanie tuż przed swoimi 41 urodzinami. Riverside do końca roku odwołał wtedy wszystkie zaplanowane koncerty. Wydany we wrześniu 2016 album „Eye of the Soundscape” zespół zadedykował zmarłemu przyjacielowi.

"Eye of the Soundscape” to kompilacja starych i nowych rzeczy" - mówi Duda - "ale to nie jest następca „Love, Fear and The Time Machine”. To nie jest jeszcze nowy muzyczny rozdział. Nowy rozdział zaczyna się dopiero teraz - w tym roku."

Wcześniej, wiosną 2017 roku Riverside powrócił do grania koncertów. Podczas trasy „Towards The Blue Horizon” zespół wspierany był przez gitarzystę Macieja Mellera, który oficjalnie dołączył do składu koncertowego. Dlaczego jednak nie stał się oficjalnie czwartym członkiem zespołu?

"To nie takie proste" - tłumaczy Duda - "15 lat do nadrobienia to bardzo dużo. Uwielbiam Maćka, ale wszystko musi mieć swoje miejsce i czas. Na razie jesteśmy kwartetem tylko na koncertach."

Duda już wtedy miał wizję na kolejny album. Na nowy początek Riverside musiało nagrać płytę z punktu widzenia osoby opuszczonej, z punktu widzenia kogoś, kto przeżył tragedię. Fakt, że album byłby nagrywamy w pomniejszonym składzie mógłby zmusić do większych eksperymentów muzycznych, ale przede wszystkim wpłynąć na większą siłę przekazu i jego symbolikę. "Czułem, że sobie poradzimy i możemy stworzyć coś pięknego i wyjątkowego" - wspomina.

Zespół wszedł do studia w grudniu 2017. Mariusz Duda wziął na siebie ciężar obowiązków gitarzysty. "Ponieważ gram na różnych instrumentach, a większość kompozycji tworzę przede wszystkim na gitarze akustycznej, postanowiliśmy, że zrobimy tak, jak robiliśmy do tej pory, z tą różnicą, że dodatkowo chwycę jeszcze za gitarę elektryczną. Wsparłem się też moim nowym nabytkiem - bassem piccolo, który momentami też brzmi jak gitara. Nagraliśmy demo. Okazało się, że jest nieźle. Wspólnie w studiu zdaliśmy sobie sprawę, że sobie poradzę, zagram wszystkie rytmiczne partie, melodie, niektóre solówki. Oczywiście, żeby wzbogacić album, zrobimy też miejsce dla gości."

I tak na najnowszym albumie Riverside pojawia się Maciej Meller dodając w kilku miejscach swoje gitarowe sola. W jednym z utworów swoją partię solową prezentuje również Mateusz Owczarek, młody i utalentowany gitarzysta, który występował z zespołem podczas warszawskiego koncertu poświęconego pamięci Piotra Grudzińskiego. Po raz pierwszy w muzyce Riverside pojawiają się również skrzypce na których zagrał Michał Jelonek.

""Wasteland” jest bez wątpienia jedną z cięższych brzmieniowo i bardziej emocjonalnych płyt w naszej dyskografii" - mówi Michał Łapaj - "W jakimś stopniu sięga do początków naszego grania, pojawiają się tam spore dawki riffów gitarowych, mrocznych elementów i przestrzeni. Połączone jest to z nowym, surowym brzmieniem jakiego do tej pory nie mieliśmy, co czyni z płyty dość niebezpieczną mieszankę. Przeżywamy teraz syndrom drugiego życia i nagrywając tę płytę umieściliśmy pewne wyraźne elementy nawiązujące właśnie do naszego drugiego albumu studyjnego, co czyni z "Wasteland” w pewnym stopniu drugą część SLS-a."

Mariusz Duda pisząc teksty na nowy album zdecydował się na specyficzny zabieg tytułując pierwszy i ostatni utwór w sposób wyraźnie nawiązujący do albumu "Second Life Syndrome”. Płytę rozpoczyna kompozycja "The Day After” a kończy „The Night Before”. Dodatkowo "Wasteland” zaczyna się od samego wokalu, tak jak to miało miejsce na początku drugiego albumu zespołu. Na płycie jest również dziewięć kompozycji.

Tematem "Wasteland” jest próba przetrwania w świecie po Apokalipsie, do którego nawiązują niektóre fragmenty tekstów oraz niektóre tytuły utworów ( "The Day After”/"Nazajutrz”, to tytuł filmu z 1983 wchodzącego w poczet filmów o tzw. tematyce „postapo”). Duda w mediach społecznościowych wyraźnie przyznawał się do inspiracji książką „Droga” Cormaca McCarthego czy grami z serii "Fallout”. Symbolika albumu nawiązuje jednak nie tylko do klimatów „postapo”, ale odnosi się także do śmierci Piotra Grudzińskiego, do próby odnalezienia się zespołu w nowych okolicznościach, oraz ogólnie do sytuacji jaka panuje współcześnie w coraz bardziej niespokojnym świecie, pełnym nowych podziałów i konfliktów.

""Wasteland” to duża płyta" - mówi Robert Srzednicki, realizator i współproducent albumu - "Emocjonalna i pełna kontrastów. Poważna i, cokolwiek to znaczy, ciężka, a z drugiej strony niesłychanie wręcz melodyjna i na swój sposób "przebojowa". Trzon brzmieniowy płyty tworzą "żywe" instrumenty. Czasem przestrzenne i miękkie, czasem surowe i twarde. Zaczynajac od niezwykle rozbudowanego zestawu perkusyjnego, poprzez bardzo szeroką gamę basów, akustycznych i elektrycznych gitar, organów Hammonda i analogowych syntezatorów, aż po cała paletę barw wokalnych."

"Nie sądziłem, że po 17 latach istnienia Riverside i wydaniu 6 pełnoprawnych płyt oraz masy różnorodnych wydawnictw, będę czuł się jak bym wydawał ponownie pierwszą płytę." - mówi Piotr Kozieradzki - "W moim odczuciu to nasz "drugi debiut". Debiut bardzo ważny. Niemal tak samo ważny jak "Out of Myself". Płyta sama w sobie niesie ogromną dawkę emocji odzwierciedlającą to wszystko, co działo się przez ostatnie lata z zespołem. To dużo cięższa i mroczniejsza strona Riverside."

Na oryginalność nowej płyty Riverside składa się kilka elementów. Po pierwsze bardzo specyficzne i raczej niespotykane przesterowane brzmienie gitar i basów, po drugie - solidnie brzmiąca perkusja, po trzecie - Mariusz Duda śpiewający w niższych rejestrach, częściej niż miało to miejsce kiedykolwiek wcześniej, po czwarte - elementy nawiązujące do ścieżki dźwiękowej z... westernów.

"Riverside odnalazło swój styl na dobre" - mówi Duda - "poszerzyło swoje horyzonty. To przedziwna mieszanina kontrastów, amerykańskiego westernu, kina drogi i słowiańskich melodii. Wszystko to, razem z niezwykle emocjonalnymi momentami na tej płycie tworzy niezwykle wyjątkową i oryginalną kombinację. Niewiele ma to już wszystko wspólnego z zespołami, do których nas się wcześniej porównywało.”

Charakterystyczne riversidowe gitarowe sola grane są tym razem przez trzech muzyków. Duda, Owczarek i Meller sprawiają, że płyta jest pod tym względem niezwykle bogata. Najwięcej solowych dźwięków zagrał Maciej Meller, który pojawił się gościnnie w czterech kompozycjach. Co sam Meller sądzi o najnowszym albumie Riverside?

"Być może łatwiej mi oceniać, stoję nieco z boku" - mówi - "dla mnie „Wasteland” to jakby synteza elementów z całej historii Riverside, które najbardziej lubię. Ale i spora dawka rzeczy nowych! Jest emocjonalny ciężar "SLS”, jest przestrzeń "OOM”, jest pokręcony gitarowy cios "ADHD” i wreszcie melodyjność "LFATTM”. Ale jest też jakiś nowy rodzaj opowieści, coś czego wcześniej nie słyszałem. Jest jakoś tak filmowo i epicko, to są muzyczne obrazy. Pusta droga, kurz, spalona ziemia i bohater pognębiony jakąś smutną historią. Koniec, ale może i początek? - takie rzeczy widzę. Jakkolwiek głupio to zabrzmi - na ten moment to dla mnie najlepsza i najbardziej spójna płyta Riverside.”

Mariusz Duda: "Słuchałem ostatnio całej dyskografii Riverside, tego jak zmieniała się nasza muzyka. Na pierwszych płytach była produkcyjna niedoskonałość, ale też niewinność i pewien niepowtarzalny i specyficzny rodzaj emocji, głębi, taki „wewnętrzny krzyk”, który po jakimś czasie gdzieś w naszej muzyce zniknął. Pojawił się na moment na czarnym albumie mojego solowego Lunatic Soul, ale potem też gdzieś przepadł. Nie wiem czy to dobrze czy nie, ale ten właśnie rodzaj emocji, ta głębia powróciła teraz na "Wasteland” ze zdwojoną siłą. Nie pamiętam już momentu żebym słuchając nowej muzyki Riverside miał łzy w oczach, a tutaj są takie momenty. Muzyka często ściska za gardło. Wydałem niedawno dwie solowe płyty - "Fractured” i "Under The Fragmented Sky”, płyty o pogodzeniu się ze stratą, ale były to opowieści z punktu widzenia kogoś, kto już postanowił podnieść się na nogi i rozpocząć nowe życie. "Wasteland” chwyta za kołnierz i mówi - poczekaj, opowiedz jeszcze o tym co było wcześniej, jak czułeś się na samym początku, opowiedz o tym ,czego jeszcze nie powiedziałeś. I wracam. Wracam do tego największego mroku. Okazało się, że ten "wewnętrzny krzyk” zostawiłem sobie na sam koniec. Najwidoczniej to właśnie w Riverside musiałem się z nim rozliczyć.”

"Wasteland” to album wyjątkowy, wyraźnie podkreślający wszystko to, co jest w muzyce Riverside najważniejsze. Niezwykle emocjonalny charakter każdego z utworów nie pozostawia słuchacza obojętnym. Siódmy album zespołu, to nowy rozdział, nowe rozdanie, nowy początek. Czy nowe oblicze Riverside i zaproszeni goście sprostali presji i ciężkiemu zadaniu. O tym dowiemy się już 28 września.

W połowie października Riverside wyruszy również na swoją największą trasę "Wasteland Tour”. Koncerty 2018 zaplanowane zostały w największych do tej pory klubach w Europie. Kolejne odsłony trasy odbędą sie wiosną 2019 roku.

"Wasteland" ukazuje się już 28 września 2018. Zamów najnowszy album w przedsprzedaży - http://bit.ly/RiversideWasteland7

Zobacz zespół na żywo - https://riversideband.pl/pl/koncerty
Something makes me nervous,
something makes me twitch...

Offline Sylvie

  • Сильвия
  • Central Scrutinizer
  • Ekspert-wyjadacz
  • *
  • Wiadomości: 1296
  • Płeć: Kobieta
    • Zobacz profil
Odp: Riverside - Wasteland
« Odpowiedź #2 dnia: 07 Września 2018, 15:24:21 »
Następny utwór z nowej płyty:


Wysłane z mojego SM-J510FN przy użyciu Tapatalka

« Ostatnia zmiana: 07 Września 2018, 21:01:25 wysłana przez Sylvie »
Something makes me nervous,
something makes me twitch...

Offline Sebastian Winter

  • Wampir
  • Ekspert-wyjadacz
  • ***
  • Wiadomości: 21977
  • Płeć: Mężczyzna
    • Zobacz profil
Odp: Riverside - "Wasteland"
« Odpowiedź #3 dnia: 07 Września 2018, 20:56:34 »
Następny utwór z nowej płyty:







jak dla mnie rewelacja [ok] [ok] [ok]
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Offline Sebastian Winter

  • Wampir
  • Ekspert-wyjadacz
  • ***
  • Wiadomości: 21977
  • Płeć: Mężczyzna
    • Zobacz profil
Odp: Riverside - "Wasteland"
« Odpowiedź #4 dnia: 08 Września 2018, 16:42:45 »
Mariusz na Facebooku o nowej piosence:

"Pamiętam moment kiedy pierwszy raz usłyszałem „Streets of Philadelphia” Bruce’a Springsteana. Piosenka najprostsza na świecie, śpiewanie pod nosem, a wchodziła pod skórę jak żadna inna i stawała się częścią Ciebie na jakiś czas.

Są utwory na które patrzysz z boku i mówisz, ładny, ale nic poza tym. Fajny, ale czegoś mi tu brakuje. I dziwisz się, że ktoś tak bardzo zachwyca się tym utworem. Wręcz Cię to denerwuje, bo Ty chcesz być inny i nie słuchać tego co wszyscy. A potem trafiasz na tę samą piosenkę w zupełnie innych okolicznościach i okazuje się, że zaczynasz ją czuć i rozumieć. Wystarczyła zmiana miejsca pobytu, nowe dobre skojarzenie lub wspomnienie, zrozumienie tematu i tekstu...

Takie utwory to Święte Graale. Każdy muzyk poszukuje swojego Świętego Graala. Jednemu zależy na ekspresji A, innemu na ekspresji B, jeszcze innemu na czymś kompletnie odmiennym. Ja od wielu już lat specjalizuje się między innymi w prostych, melancholijnych piosenkach. „River Down Below” to kolejna próba poszukiwań przy tzw. jak najmniejszej ilości akordów. Czy udana to już nie mnie oceniać. Ale pieśń solówkę posiada bardzo udaną i za to Maciej szczere gratulacje i podziękowania"
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Offline Sylvie

  • Сильвия
  • Central Scrutinizer
  • Ekspert-wyjadacz
  • *
  • Wiadomości: 1296
  • Płeć: Kobieta
    • Zobacz profil
Odp: Riverside - Wasteland
« Odpowiedź #5 dnia: 21 Września 2018, 15:26:39 »
Oto klip do numeru "Lament":




Wysłane z mojego SM-J510FN przy użyciu Tapatalka

« Ostatnia zmiana: 21 Września 2018, 19:38:17 wysłana przez Sylvie »
Something makes me nervous,
something makes me twitch...